Jako farsa

Peter-Sellers-Being-There_LRGJest rok 2001, SLD wraz z mało kłopotliwym koalicjantem PSL zdobyło od AWS pełnie władzy. Trwa rekonkwista, wtedy zdawało się brutalna dziś ujmująca swoją nieporadnością i zawstydzeniem. Wiesław Kaczmarek zapytany o nominację Stanisława Dobrzańskiego na prominentne stanowisko prezesa Polskich Sieci Energetycznych rzuca zdanie „Staszek chciał się sprawdzić w biznesie”.

Mija 15 lat i kilka ekip rządzących. Z perspektywy czasu można potraktować ówczesną butę SLD, jako swoiste „memento mori” zwiastun rozkładu, jaki właściwie wykoleił tę partię i po długotrwałej agonii wypchnął poza parlament. No i nadchodzi PiS. Skala triumfu i triumfalizmu jest nawet większa. Bagaż niezaspokojonych finansowo działaczy takoż. Już nie o prezesury energetyki chodzi, a o każde stanowisko kierownicze. No i są państwowe stadniny koni. Działalność tak niszowa i specjalistyczna, że prezesura PSE to przy nich abstrakcyjna korporacja. W dodatku od PRL nieruszana przez kolejne ekipy, (co samo w sobie zakrawa na cud). Ale idzie „dobra zmiana” a wraz z nią zmiana prezesów stadnin. Choć działanie to (jak zmiana prezesa PSE lata wcześniej) jest dozwolone to jednak poziom nominatów budzi absolutny absmak. Są albo ignorantami sprawdzonymi politycznie albo mało doświadczonymi outsiderami.

Myślę, że gdyby Leszek Miller mógł wskazać pierwszy kamyczek, który wyprowadził go poza Sejm to byłoby to właśnie morze „Staszków”, co to chcieli się sprawdzić w biznesie. A jak już się sprawdzali to droga wiodła do Starachowic i Rywina. A także w rezultacie poza Sejm i poza politykę.

Dziś mamy kolejne morze „głodnej masy” jak ostatnio armię krewnych i powinowatych PiS określiła Profesor Staniszkis. I będziemy mieli podobny rezultat, chociaż w stylu obawiam się bardziej operetkowym. Bo SLD jak dostał łupnia to wiedział, dlaczego (co wcale nie pomogło mu wyciągnąć wniosków). Teraz na pewno będą to „niecne obcych spiski”. Choć upadek pewnie taki sam.

W przyszłość patrzmy z nadzieją.