Właściwie to chciałem popisać chwilkę o tym jak ciekawie jest obserwować drogę Polski z trzeciego świata do kraju, w którym na koncerty przyjeżdżają największe gwiazdy z zagranicy. Jak dla człowieka, który wychował się w latach 80 i 90 niesamowite jest traktowanie Warszawy, jako miasta europejskiego na poziomie Frankfurtu, Paryża czy Berlina. I jak wciąż patrzę na to z opadniętą szczęką. Koncert Beyonce to nie jest coś, na co bym pojechał, ale w zeszłym roku zdarzyło mi się być na kilku koncertach zespołów, co, do których jeszcze 20 lat wcześniej nie uwierzyłbym, że ich przyjazd może być tak… zwyczajny. Ot kolejny przystanek na trasie koncertowej.
A przecież mówimy o kraju po wizycie, w którym David Bowie zamieścił na płycie depresyjny utwór Warszawa. Który latami traktowany był, jako głęboki trzeci świat tras koncertowych. Niektóre zespoły szybciej do Bukaresztu przyjeżdżały niż do Warszawy. Ot Europa. I o take Polske… Inna sprawa, że ceny niekiedy to kosmos. Ale w Warszawie widać ludzi stać.
I teraz płynnie przechodzimy do znęcania się nad lewicową padliną. Brutalnie? Będzie gorzej. Bo lewica jest jak jeleń w światłach reflektorów. Zaraz będzie pieczenią i pod progiem. A w dodatku dalej nie rozumie, „dlaczego”? Pochyliłem się ostatnio nad posłem Rozenkiem, który jest lewicowcem bredzącym od rzeczy chwilami jak przedstawiciel rządzących, chwilami jak korwinista. Ale chciałbym wskazać na fundamentalną różnicę miedzy lewicowym podejściem do młodego elektoratu a podejściem konfederacji. Znany mi młody lewicowy elektorat to ludzie zaskakująco zaradni. Tacy, co musieli z różnych powodów wiać ze swoich małych wsi i miasteczek i nie mając literalnie nic poradzili sobie studiując i kupując mieszkania w Warszawie, Gdańsku, Poznaniu, Krakowie. Mają natomiast przekonanie, że trzeba pomagać tym, którzy nie mieli tyle szczęścia i talentu, bo po weekendach wracają do swoich rodziców w małych światach prowincjonalnej Polski i obserwują jak ta ginie i kołtunieje w oparach propagandy TVP. Konfederacki młodzian to inna sprawa. Tu mamy najczęściej fascynację światem prostych jednozdaniowych „logicznych” recept. I w dużej części brak kontaktu z realnym niedostatkiem (obydwie obserwacje to generalizacja oparta na doświadczeniach własnych i niepoparta żadnymi badaniami), co powoduje łatwość przypisywania sukcesu lub klęski własnemu talentowi (to, że był „wspomożony” godzinami opłaconych przez rodziców korepetycji jakoś zdaje się umykać).
Ale politycy podchodzą do własnego elektoratu zupełnie inaczej. Mentzen, co by o nim nie powiedzieć, swoich wyborców traktuje na równi z sobą bardzo wyraźnie stawiając na coachingową metodę wspierania ich ukrytego potencjału. Stąd nabudowywanie opinii o pokładach przedsiębiorczości w każdym polaku i kajdanach, jakie na te pokłady nakłada państwo. Tezy nieprawdziwe, ale dobrze sprzedane i świetnie maskujące prawdziwą neonazistowską i prorosyjską twarz partii. Lewica? Lewica jest inna. Lewica swoim wyborcą gardzi. Każde spotkanie z politykiem lewicy (szczególnie winne są Razemki, choć nie jedyne) pozostawia w ustach gorzki posmak. Lewica chce się elektoratem „opiekować” stale udowadniając mu, że jest bandą niezdolnych do podejmowania samodzielnych decyzji kretynów. Pomimo tego, że ci, którzy uparcie na te lewicę głosują dalecy są od tego. Przykład? Akcja promująca transport zbiorowy. W założeniach słuszna i potrzebna. Ba mająca niemało niegłupich pomysłów. Ale na jej przykładzie widać cudownie jak razemkowe orły spod znaku sojowego latte mieszkające w wielkich miastach nie mają zielonego pojęcia, czym na prowincji jest posiadanie samochodu. Słuchałem ostatnio takiego jednego jak tłumaczył, że lepiej zamiast tego zardzewiałego audi przemieszczać się nowym klimatyzowanym autobusem. W ogóle nie rozumiejąc symbolicznego statusu owego zardzewiałego audi ani małej chwili szczęścia jak rodzina w niedziele może nim pojechać nad jezioro czy do kościoła. To była dobra merytoryczna przemowa, której ton był taki, że słuchacze odebrali to, jako naplucie im w twarz i naigrywanie się z ich statusu materialnego i niskiego wykształcenia (oczywiście używany przez młodziana język nie był mową używaną w okolicy, na co dzień a zdania były naprawdę wielokrotnie złożone). Mentzen poszedłby z tymi ludźmi na piwo powiedział, że będzie ich stać na „prawie nowe” audi, bo on im zlikwiduje ZUS i podatki. Może i kłamliwa bzdura, ale zgadnijcie, kto zmierza do tego, aby jesienią być poza Sejmem a kto do bycia trzecią partią w kraju?
Lewica to najlepsi przyjaciele Konfederacji.