BOR superjazda z VIPami, do czasu

smiglowiec_miller_pap_arch_600Trzeba przyznać, że PiS odstaje od standardów dyktatur. W dyktaturach o ochronę dba się niezwykle starannie, bo wiadomo, że prawdziwa miłość ludu może być zgoła inna niż ta obecna w oficjalnych mediach. U nas mamy festiwal iluzji połączony z bucerią i Misiewiczostwem. Ale, jak z nieświadomą autoironią zauważył minister Błaszczak, „Zmiany w BOR następują. I przynoszą wymierne rezultaty”. Ostatnio na oświęcimskiej drodze. Nie wiem czy ten rezultat był dostatecznie „wymierny”, ale ponieważ władza się na własnych błędach nie uczy na bardziej „wymierne” nie przyjdzie nam na pewno długo czekać.

BOR to najgorsza ze specsłużb. Połączenie brzydkiej sekretarki z taksówkarzem i ochroniarzem z supermarketu. I tak właśnie traktowane przez polityków, wszystkich zresztą opcji. Ot element misterium władzy, drągal ze słuchawką w uchu powstrzymujący maluczkich. Praca w BOR to „służba” w typowo polskim znaczeniu tego słowa. Ma się pracować za półdarmo, bez nadgodzin i bez pyskowania wykonywać każde polecenie. Być może to rezultat realnego braku zagrożenia. Trudno wszak patrzeć na polskich polityków, jako potencjalne ofiary zamachu. Ale to sprawia, że rola i znaczenie BOR są mizerne. I żadnego ze wskazań nie traktuje się poważnie.

VIPy są przez wielu traktowani, jako nadludzie. Niepodlegający ziemskim prawom. Niestety niezwykle często wydaje się, że do tych praw zalicza się także prawa fizyki. To oczywista bzdura dla każdego rozsądnie myślącego człowieka. Nie policzę ile było stwierdzeń w.s. Smoleńska, że „taka katastrofa nie powinna była się zdarzyć”. Właściwie, dlaczego „nie powinna”? Bezpieczna podróż każdego pasażera to tysiące czynników i błędy popełnione na każdym etapie mogą zakończyć się tragicznie. Tak samo to dotyczy Kowalskiego, który nie zmienia łysych opon w swoim piętnastoletnim golfie jak i rządowych ochroniarzy. Jak doświadczonego, ale pyskatego służbistę wymieni się na posłusznego misiewicza prosto po szkółce to rezultaty naprawdę nie każą na siebie długo czekać. Mgły nie rozwieje rozkaz generała, samochodu nie zatrzyma modlitwa Pani Premier.

Nie mam najmniejszej nadziei na poprawę. Bo to wymagałoby od naszych polityków akceptacji tego, że są ludźmi. I to śmiertelnymi ludźmi. A z tym mamy często kłopoty my sami. A nas nikt nie wozi na sygnale przez miasto. To, jak mawia mór kolega, „ryje beret”. Aż do często tragicznego końca.

Ale krótkoterminowo da się coś zrobić. Rzeczy małe. Obowiązkowe kamerki we wszystkich wozach rządowych abyśmy nie musieli polegać na opinii świadków kolejnych katastrof. Podobnie GPS w celu mierzenia prędkości. Podstawy. Ale zagrażające interesom samego BORu, który lubi chodzić na skróty. Dlatego niewykonalne. Dlatego wypadki będą się powtarzać. Z coraz gorszym skutkiem. Może chociaż jakaś mapa by każdy mógł sobie w Internecie sprawdzić rejon zagrożony przejazdem PiSowkich kawalkad śmierci?

Rząd zamierza kupić samoloty dyspozycyjne i oddać je wojsku, aby mogło z powrotem wozić VIPów po świecie. Wojsko to „służba” tak jak BOR. Wojskowy pilot nie odmówi startu przeładowanym samolotem. Więc proponuję rządowi, aby do każdego samolotu zamawiał komplet dębowych jesionek dla pasażerów. Bo przy tym poziomie głupoty ich użycie będzie nie kwestą czy? ale kiedy?

Dodaj komentarz