Panika w Ameryce

Z perspektywy Polski Joe Biden wydaje się niezgorzej radzić sobie, jako prezydent. Naprawił większość Trumpowego chaosu, unormował sprawy międzynarodowe a z Chinami i Rosją pogrywa ostro i bez pardonu. Jednak w jego mateczniku rok po objęciu władzy nastroje są takie jak w 2015 w PO. W Kongresie utknęły wszystkie krytyczne reformy a za pasem wybory, w których demokraci z dużą pewnością utracą władzę w obu izbach. I to wszystko będąc partią obiektywnie o rząd wielkości sprawniejszą we władaniu krajem od krytycznie nieudolnego Trumpa. Który zresztą szykuje się na triumfalny powrót. O co tu chodzi?

Koncepcji jest niemal równie wiele jak piszących. Dla mnie demokraci po raz kolejny kompletnie nie rozumieją własnego systemu politycznego i wyborczego. Republikanie natomiast ten system rozgrywają podług własnych potrzeb. Dlaczego? Otóż USA to kraj, w którym nic nie jest proste i oczywiste. Tu wybory do ichniego parlamentu odbywają się w wymarzonych przez jednego polskiego kolaboranta, okręgach jednomandatowych. Pozornie prosto i uczciwie. Mały okręg kilku kandydatów i ten z największą ilością głosów wygrywa. Ponieważ w praktyce dominują dwie duże partie system nie jest nawet szczególnie deformujący dla wyniku wyborczego (ten sam system w Wielkiej Brytanii gdzie partii jest kilka potrafi wynik wyborów zdeformować w sposób katastrofalny). Ale to tylko pozory. Bazę wyborczą republikanów stanowią osoby starsze i białe, demokratów zróżnicowane etnicznie i raczej młodsze (zastosowałem tu ogromne uproszczenie, ale zaraz wyjaśni się, dlaczego). W USA coraz mniej mamy ludności białej a coraz więcej kolorowej a młodzi ludzie w dużej części popierają demokratów. Co w teorii powinno zwiększać ich przewagę z każdym rokiem. Tak się jednak nie dzieje.  Aby radykalnie zwiększyć swoje szanse wyborcze republikanie stosują dwie sztuczki. Pierwszą jest manipulowanie granicami okręgów wyborczych tzw. gerrymandering. Ponieważ granice okręgów dyktują władze stanowe kluczem do strategii partii republikańskiej było przejmowanie stanowych legislatur a następnie takie przetwarzanie granic okręgów przy zastosowaniu bardzo złożonych algorytmów komputerowych, aby zmaksymalizować poparcie. Drugim aspektem jest prawna neutralizacja wyborców. W USA, aby głosować należy najpierw zarejestrować się, jako wyborca. Tu znowu legislatury stanowe w maksymalnym stopniu utrudniają ten proces, bo przez oczka biurokracji dużo łatwiej przebrnąć wykształconym białym niż niewykształconej kolorowej ludności. Wszystko to razem powoduje, że demokraci przegrywają nawet tam gdzie logicznie powinni wygrywać. Bastiony republikanów to południe USA gdzie ilość kolorowej ludności rośnie od lat a prognozy mówiące o zdominowaniu południa przez demokratów powtarzane są od dekad. Póki, co są one zupełnie nietrafione.

Poza tym mamy też samą partię demokratyczną. Pominę wątek wielkiej wymiany partii w pierwszej połowie XX wieku, kiedy demokraci zostali liberałami a republikanie konserwatystami i vice versa. Skoncentruję się na tym, co mamy dziś. Otóż partia demokratyczna lansuje obecnie dwie agendy, które mimo obiektywnej słuszności w ogromnym stopniu polaryzują amerykańską scenę polityczną. Pierwszą jest radykalna agenda obyczajowa. Mówimy o kraju gdzie małżeństwa jednopłciowe są już oficjalnie uznawane w całym kraju a aborcja powszechna i łatwo dostępna (znowu uproszczenie, ale o tym innym razem). W poszukiwaniu nowych wyzwań demokraci intensywnie eksplorują, więc coraz bardziej egzotyczne „litery alfabetu” swoje postulaty legislacyjne wysuwając niezwykle daleko poza „okno Overona”. Debata w mediach amerykańskich dotycząca płci, toalet i przymiotników bardzo zniechęcająco działa na dużą część bardziej umiarkowanie nastawionych wyborców. Tym bardziej, że skala ostracyzmu, jakiej poddawane są kolejne umiarkowane osoby wyrażające nawet najmniejsze wątpliwości wobec tej obyczajowej rewolucji bywa zupełnie nieproporcjonalna do przewinień.

Drugą agendą jest agenda ekonomiczna. O ile „zielona umowa” powoli przebija się do świadomości umiarkowanych wyborców o tyle zupełną porażką są kolejne próby adaptacji założeń europejskiego welfare state. Powszechna opieka zdrowotna nie przyniosła demokratom absolutnie żadnych politycznych korzyści a jej okrojona i wykastrowana wersja, czyli słynne „Obamacare” zamiast wyborców pozyskiwać spowodował ich masową utratę. Postulowana przez demokratów ekonomiczna zmiana kraju tak niezwykle głęboko sprzeczna jest z tradycją amerykańskiego indywidualizmu, że wydaje się grą politycznie nieoferującą żadnych nagród. I tu nie chodzi o jej słuszność lub nie, nawet w wymiarze ekonomicznym, tu chodzi o wygrywanie wyborów. Wiele wskazuje, że demokraci o wiele lepiej wyszliby na tym gdyby radykalnych zmian ekonomicznych nie mieli na sztandarach a je robili niż w sytuacji, kiedy maja je na sztandarach a nie robią nic.

No i zakończmy sprawami osobowościowymi. Czyli duetem Biden/Harris. Joe Biden ma swoje wady. Obecnie głównie wiek i wynikającą z niego łatwą do obśmiania raczej słabą formę fizyczną. Biden to był akt desperacji demokratów, którzy zobaczyli jak katastrofalnie słabą mają pulę kandydatów w prawyborach prezydenckich. Jak już wielokrotnie pisałem na tym blogu skomplikowany system wyboru prezydenta w USA sprawia, że liczy się tylko kilka kluczowych stanów. A w tych kluczowych stanach tylko kilka % tzw. swing voters, czyli „niezdecydowanych” przeważnie białych mężczyzn w średnim wieku. Co sprawiało, że kandydatem z realnymi szansami na zwycięstwo musiał być biały mężczyzna. W grę wchodził może jeszcze kandydat kolorowy, ale musiałby być to ktoś klasy Obamy a ten trafia się rzadko. Kobieta obecnie raczej zupełnie nie ma szans. Ale jedyną alternatywą był nieakceptowalny dla partyjnego establishmentu Bernie Sanders. Reszta to były osoby bez politycznego doświadczenia i/lub charyzmy. I Biden wygrał przy wydatnej pomocy COVIDu i Trump’owego ego. Problem polegał na tym, że na wiceprezydent wybrał najgorzej jak mógł. Potrzebował sporo młodszego białego mężczyzny (przypominam o kluczowych stanach!) który mógłby go potencjalnie zastąpić w 2024. Wybrał, a jakże!, kolorową kobietę. W dodatku bardzo umiarkowanie politycznie utalentowaną.  Przez rok prezydentury Kamala Harris pokazała doskonale ze jest wszystkim tym, czego obawiali się jej przeciwnicy. Żywą egzemplifikacją akcji afirmatywnej, której jedyną zasługą w zdobyciu stołka jest płeć i kolor skóry. I murowaną przegraną, w 2024 kiedy to Trump (jak dożyje) ją po prostu rozjedzie.

A sam Trump czyha. I czasu nie marnuje. W kluczowych stanach urzędnicy wyborczy zostali wymienieni na takich, którzy głosy przeliczą we „właściwy” sposób. Gromadzi pieniądze. Gromadzi tez poparcie w partii republikańskiej. Usuwa niepokornych. A u demokratów nastroje nieszczególnie bojowe. I to 3 lata przed wyborami prezydenckimi.

22 myśli na temat “Panika w Ameryce

  1. Notowania Bidena w USA są złe, ale i tak lepsze niż Trumpa w tym samym momencie prezydentury.

    Jeżeli rzeczywiście niewykształceni mają problemy z zarejestrowaniem się jako wyborcy, to przecież właśnie Trump na tym traci. Ostatnie wybory przegrał również dlatego,że jego wielbiciele byli za głupi, żeby prawidłowo zagłosować korespondencyjnie.

    Polubienie

    1. Targetowanie przeszkód w rejestracji jest dość precyzyjne i skierowane dokładnie w elektorat demokratyczny. Ma tez różne postacie np. wymóg dowodu tożsamości co w USA zwyczajowo oznacza prawo jazdy. Kolorowa biedota jest mniej zmotoryzowana więc rezultatem są dysproporcje. Podobnie miejsca do rejestracji „przypadkiem” położone są właśnie w tych korzystnych dzielnicach. Żeby też uświadomić wagę problemu techniki były znane od dekad ale dopiero nowoczesna analiza ludności pozwoliła np. tak efektywnie kroić okręgi że różnice stały się naprawdę statystycznie istotne. Poza tym obecnie Trump i nowa partia republikańska niejako pasożytuje na strategii wytworzonej w latach 80 i 90 przez działaczy GOP. Wtedy kandydaci de facto antysystemowi byli eliminowani na wczesnym etapie. Dzisiaj Trump to de facto zhackował ten system.

      Polubienie

    2. @banach
      „Pokażesz jakieś dowody bo to czytam od 5 lat w lewicowej prasie i mnie nudzi.”
      W kwestii Gerrymanderingu John Oliver opisał ten mechanizm dość dokładnie.

      Polubienie

  2. Powód może być banalnie prosty – zanik umiarkowanego/zgniłego (jak kto woli) środka powoduje że ludzie coraz częściej głosują nie tyle na kogoś co raczej przeciwko komuś (na zasadzie – wszystko byle nie ta skrajność która aktualnie jest przy władzy). A tu wychodzi że masz do wyboru albo Trumpa, albo lewicową inżynierię społęczną.W takiej sytuacji zawsze trawa wyda się zieleńsza w tej drugiej partii.

    Polubienie

    1. U demokratów obecnie żaden temat nie żre. Nawet pakietu na infrastrukturę nie są w stanie przepchać. Bo jeden senator ma focha. U republikanów mimo że 3/4 senatorów ten pakiet infrastrukturalny popiera to wszyscy solidarnie głosują przeciw. Cała nadzieja że Trump potknie się o własne nogi. Albo nie dożyje.

      Polubienie

    1. Wszystko zależy w jakiej dziedzinie zarzucamy niekompetencję. W zakresie komunikacji z bazą wyborczą Trump bije Harris kompetencjami na głowę . W 2024 do kluczowych obszarów tzw. battleground states które zamieszkane są przez białych gości w średnim wieku zajedzie Trump, typ otyłego wujaszka co z nimi będzie płakał jak to „panie kiedyś to były czasy a teraz to nie ma czasów” i opowie im jak to tymi rękoma zakładał swój biznes od zera i jak to zaczynał w takim właśnie garażu i ciężką pracą doszedł do miliardów (to bzdury ale mówimy o patologicznym kłamcy) i skończy jakimś wujaszkowym świńskim dowcipem. A potem przyjedzie Harris w typie czarnej księżniczki co to samym spojrzeniem będzie im pokazywać jakie z nich szowinistyczne białe świnie. A miesiąc później ci ludzie pójdą głosować. Założymy się na kogo?

      Polubienie

    2. W 90 często popierali Clintona ale teraz wyjaśniłeś już Harris w typie czarnej księżniczki co to samym spojrzeniem będzie im pokazywać jakie z nich szowinistyczne to jest główną przyczyna porażki.

      Polubienie

    3. Może Demokracji przestaną obrażać białych Meżczyzn za to że są Biały mężczyznami a łatwo wygrają.

      Polubienie

    4. Stąd Demokraci nie powinni wystawiać Harris. Ja bym rozważał Newsoma z Kalifornii, Dwayne’a Johnsona i Matthew McCounaugheya. Oni pewnie by wygrali. Zwłaszcza Johnson rozjechałby Trumpa lirycznie. Albo może niech z kapelusza wyciągną tego rudego Kennedy’ego.
      Kilka lat temu mysłałem, że powinni wystawić Beto O’Rourka, ale gość jakoś… beztalenciem i nudziarzem się okazał.

      Polubienie

  3. Takiego steku bredni dawno nie czytałem i chyba nie zgałosowałbym bym po nim na Demokratów. W Virgini nei było bo nie mogło w wyborach gubernatorskich być Gerimanderingu a mocno Niebieskim staniem wygrali Republikanie.

    Polubienie

    1. @banach
      „W Virgini nei było bo nie mogło w wyborach gubernatorskich być Gerimanderingu a mocno Niebieskim staniem wygrali Republikanie.”
      Niebieskim? Z czego wnosisz? 2x wygrywał Bush Jr. a przed nim od Johnsona sami republikanie. Demokratą który wygrał był Obama, Clinton no i Biden. Senatora do 2007 tez mieli czerwonego więc NY to nie jest.

      Polubienie

    2. OStatnie prezydenskie Virginia. Biden plus 10 w 2021 porażka, 2 senatoró obecnie mają neibieskich , kiedyś ten stan był czerwony obecnie mocno Niebieski. Demokraci mają 10 miesięcy na ogarnięcie się inaczej w Miterms w senacie tracą. Nevadę , Georgię New Hampsery . Colorado na dziś swing i żaden garymendering w senacie znaczenia nie ma. Wszystkie te stany w 2016 wygrali mimo porażki clinton.

      Polubienie

  4. Udział białych nie licząc latynosów w swing stages. Średnia kraju 62 % Georgia 50 % Arizona 48 % Wisconcin 79 % tylko tu teoria ma sens, 73 %. Czyli bez korelcja . Najbardziej białe stany Maine Vermont i NEw Hampsire demokratyczne. Po 2 to nie tłumaczy dalczego w 1996 Clinton tracił do dola wśród białych tylko 3 punkty procentowe mimo Perota. A Biden w 2020 traci 16 punktów procentowych więc polecam Demokratom by nei sreślali Białch bo jeszcze są większością w USA

    Polubienie

    1. @banach
      Chodzi o swing voters w swing states. A to jednak zwyczajowo nie są mniejszości (wyjątek to Floryda ale tam Kubańczycy mają specyficzne uwarunkowania). Tym ludziom trzeba raczej minimalizować dysonans. A Kamala z własnymi trupami w szafie i wymuszoną woke’owością tego nie zrobi.

      Polubienie

    2. JEśli w Georgi i azizonie mneijszości to ponad połowa to z definicji są swing voters. Floryda obecnie raczej stracona dla demokratów. Rubio potrafi przekonać umiarkowanych demorkatów. na dziś 9 punktów procentowych przewagi.

      Polubienie

  5. Najlepsze Trump o 9 punktów procentowych gnoi Trumpa wśród młodych białych. [zapewne progresywnych] zaraz Tepublikanie i wsród LGBT wygryją bo Trump w 2016 tracił w tej grupie 64 a w 2020 37 punktów procentowych jak to wyjaśnisz?

    Polubienie

    1. @banach
      „Trump w 2016 tracił w tej grupie 64 a w 2020 37 punktów procentowych jak to wyjaśnisz?”
      To już nie jest temat kontrowersyjny w 3 pierwszych literkach. Republikanie przepracowali, pogodzili się z tym i mają gdzieś. A ostatnia literka podobno nie jest lubiana przez pozostałe a jest najgłośniejsza i najbardziej agresywna.

      Polubienie

    2. To pokazuje która strona ma wiekszą zdolność pozyskania wyborców. Na dziś Senat 55 dla Republikanów kongres tym bardziej. A wiesz trzebu bo biedni ludzie w USA nie chcą rewolucji obyczajowej w tym mneijszości bogaci socjalizmu. PRzez co partia chcącą socjalizmu i rewolucji obyczajowej zawsze musi tracić.

      Polubienie

    3. No racja. LGB już mają w zasadzie wszystko, co chcieli. Teraz głosują na podstawie innych kwestii. Nawet Pence nie usunąłby gaymarriage.

      Polubienie

  6. W kwestii Gerrymanderingu John Oliver opisał ten mechanizm dość dokładnie.

    Zapewne działa w 2 strony jak Republikanie są lepsi gratuluje. Pytam co przeszkodziło w tym roku Demokratom wygrać w Virgini tam Gerrymanderingu nie było? Stawiam na socjal bo na Republikanów 1 raz od 2004 tak masowo poszły bogate Suburs.

    Polubienie

Dodaj komentarz