Fokus na Chiny

Wojna w Ukrainie skutecznie odwraca uwagę od innego globalnego problemu – Chin.  A jest to zagadnienie, kto wie czy nie ciekawsze i bardziej istotne od ostatnich rzężeń rosyjskiego niedźwiedzia. Mamy tu, bowiem dwie główne przyczyny:

Powód nr 1 COVID i narodowa duma

Chiny wygrały z COVIDem. Taka jest wersja oficjalna i tego władza będzie się trzymać. Jako pierwsze miały szczepionki i potrafiły wyizolować zakażonych. I to jest pół prawdy. Czyli całe kłamstwo. O ile jednak propaganda niezwykle dobrze potrafi radzić sobie z ludźmi to jednak z chorobami zakaźnymi idzie jej znacznie gorzej. Otóż podobnie jak w przypadku Polski sam wirus nieszczególnie uwierzył w zapewnienia władz i odkrył w państwie środka niezmierzone zasoby niezaszczepionej populacji. Strategia izolacji skutkowała, jako tako w momencie, kiedy świat pozostawał również zaizolowany i zamknięty. Teraz w momencie coraz większego otwierana się podatność wzrasta. Reszta świata albo wirusa przechorowała albo wykonała kombinacje lockdownów i masowych szczepień. Skuteczność chińskich szczepionek jest tymczasem zatrważająco niska do momentu, kiedy są właściwie na poziomie placebo. Ale narodowa duma i propaganda nie pozwalają na sięgniecie po zasoby szczepionek mRNA, zresztą nie do końca wiadomo, kto i w jakich ilościach miałby je wyprodukować. Pozostają, więc wprowadzane na coraz większą skale lockdowny i… modlitwa. Bo to, co teraz weszło do Chin to makabrycznie zakaźny wariant Omnikron. A lockdowny uderzają w logistykę. Cierpią duże portowe miasta i paraliżowane są kolejne łańcuchy dostaw. I wielu, bardzo wielu odbiorców ma dość. Ten rok będzie stał pod znakiem decyzji. A jedną z ważniejszych będzie ogólny trend „go west”. A podobnie jak w przypadku Rosji tych decyzji nie da się odkręcić w łatwy sposób. Producenci chipów tylko rozpoczęli trend. Wkrótce dołączą kolejni. A gospodarska chińska od eksportu jest uzależniona w sposób wprost nieprawdopodobny.

Powód nr 2 demografia i samookłamywanie

Chiny są najludniejszym krajem świata z niezmierzonymi rezerwami siły roboczej w korzystnej cenie. To była prawda. Już nie. Demografia chin jest ich największym problemem. Do niedawna był to problem średnio i długoterminowy, ale w tym roku dotarliśmy do etapu, kiedy zaczynamy doganiać ów średni termin. W wiek poprodukcyjny w Chinach zaczyna wchodzić coraz liczniejsze pokolenie powojennego wyżu. Polityka jednego dziecka oraz faktyczny brak systemu zabezpieczenia socjalnego sprawie, że ta odwrócona piramida zaczyna przygniatać podstawę składającą się z pokoleń o rząd wielkości mniej licznych, dodatkowo poważnie upośledzonych poprzez nierównowagę płci. Pozornie nic nowego prawda? To wiemy od lat. To, co jest nowością jest skala zafałszowania chińskich statystyk. Otóż Chiny stworzyły system raportowania, który zachęcał do kłamania. Od ilości ludności uzależniono m. in. wysokość dotacji czy też inne inwestycje w regionach. Opłacało się kłamać, więc kłamano. Ocenia się, że w kluczowych rocznikach „wyprodukowano” nawet kilka do kilkunastu milionów „martwych dusz”. Jest to szczególnie istotne, kiedy schodząca z rynku pracy grupa grozi załamaniem całego systemu. Dołóżmy do tego megalomańskie i nietrafione inwestycje (zadłużone pod korek szybkie koleje, budownictwo mieszkaniowe), nieudane próby zaangażowania globalnego (Etiopia, Sri Lanka) oraz pełzający konflikt z USA i zachodem a recepta na poważny kryzys jest gotowa. I pamiętajmy wzrastającym w nieprawdopodobny sposób poziomie zamordyzmu, który kulminował likwidacją niezależności Hongkongu. Trudno w tej sytuacji liczyć na innowacyjne rozwiązania, kiedy ci, którzy mogliby je stworzyć masowo wsadzani są do więzień.

Konkluzja

USA przygotowują się do konfrontacji z Chinami, która może nigdy nie nadejść. Tymczasem Rosja liczy na cud ze strony państwa, które samo ma ogromne kłopoty. Wielu autorów wielokrotnie wskazywało na Azję i Chiny, jako ten kontynent gdzie planuje się i myśli na pokolenia do przodu. Ale jak wiemy z historii, także tej chińskiej, wielkie planowanie oznacza także gigantyczne błędy. I teraz Chiny staną się ofiara decyzji podjętej dziesiątki lat temu. Co sprawia, że nie widzę dużej szansy by trend dało się odwrócić.