Urok skrajności, czyli skąd w nas uwielbienie histerii

U naszych zachodni sąsiadów rosną w siłę i zyskują popularność dwie partie. AfD, czyli taka ichnia Konfederacja oraz Der Die Linke, czyli Razemki w wersji turbo. Za uproszczenia przepraszam, bo jednak i korzenie i program mają jednak istotne różnice, ale myślę, że krajowemu czytelnikowi na ten moment to wystarczy. Z polskiego punktu widzenia to źle, bo tym, co łączy obie partie jest głęboka miłość do Rosji (po wierzchu) i do rubli (to głębiej). Ale sekret ich popularności daje okazję do snucia szerszych wniosków na obszarze całej Europy.

Pamiętajmy, że w Niemczech w ciągu ostatnich dwóch dekad rządzili wszyscy ze wszystkimi. W różnych konfiguracjach u władzy byli Zieloni, FDP, SPD i CDU/CSU z Angelą, jako liderem tych „szerokich” koalicji, które poza utrzymaniem CDU/CSU przy władzy przekonały dużą część Niemców, że jak nie wybierają to „mutti” i tak na wierzchu. Dziś CDU/CSU ma wiarygodność w krytykowaniu ostpolitik i zbliżenia z Rosją na poziomie bliskim zeru. A obecny kryzys w Niemczech jest na wielu poziomach właśnie dziedzictwem bankructwa ostpolitik, która była ukochanym dzieckiem całej klasy politycznej.

I wtedy wchodzą „nowi” cali na biało. Bo co złego to nie oni. Co prawda ich pomysłem na politykę zagraniczną jest metaforyczne fellatio robione Rosji bez zabezpieczeń z oddaniem panowania nad całą wschodnią częścią kontynentu, ale mają tę zaletę, że przez ostatnie 50 lat nie ubrudzili sobie rączek władzą. No i oferują te jakże popularne dwuzdaniowe „zdroworozsądkowe” rozwiązania. Jak rozwiązać problem głodu i bezrobocia? Otóż głodni powinni zjeść bezrobotnych. Tego typu „logika”.

Do czego może to doprowadzić widzimy dziś we Francji. Zblatowanie elit doprowadziło do sukcesów Frontu Narodowego te doprowadziły do większego zblatowania elit i mamy zaklęty krąg. Którego finałem jest jak pokazuje choćby Grecja czy Włochy władza i kompromitacja. Jeśli coś wam to przypomina to pewnie historię pewnego krajowego chama, który kiedyś doszedł do władzy na antysystemowych hasłach. A potem pokusa zwyciężyła a na końcu był „ino sznur”. Bo jakbyś nie był sprytny znajda się sprytniejsi od ciebie. A antysystemowość wymaga, no cóż, bycia poza systemem a to wymaga rezygnacji z wszystkich konfitur. Trudny test. W polskiej polityce dotychczas chyba nikt go nie zdał.

No i wracając na krajowe podwórko. W gazeta.pl mamy wywiad z Marcinem Kąckim autorem książki o Konfederacji. Sam wywiad niespecjalnie odkrywczy, ale z jednym ciekawym akapitem podsumowującym sukces radykalnej populistycznej prawicy.

https://weekend.gazeta.pl/weekend/7,177333,29945344,gdyby-konfederacja-siegnela-po-wladze-samodzielnie-to-zatesknimy.html

Różnica jest jednak taka, że lewica jest na mieliźnie i nic nie wskazuje na to, by miała z niej wypłynąć. Natomiast konfederaci są na fali wznoszącej. Dlatego?
Dlatego, że alt-prawica dopuszcza mimo wszystko duży margines błędu wobec ludzi, którzy się z nią identyfikują. Mówiąc krótko, możemy się w czymś nie zgadzać, dać sobie po mordzie, ale na koniec wszyscy jesteśmy wspólnotą jakiegoś celu i idziemy głosować na swoich, bo jesteśmy zdyscyplinowani.
Korwinizm zakłada też wolność słowa, brak politycznej poprawności i duże poczucie humoru, łącznie z tym po bandzie. Na lewicy za jedno niewłaściwe słowo czy niepoprawny żart jesteś natychmiast oskarżony o rasizm, transfobię czy popieranie kultury gwałtu i kasowany.

Ano w punkt. Takich czasów doczekaliśmy, kiedy ta ohydna radykalna onucowa prawica to ci inkluzywni natomiast nasi kochający wszystkich lewicowcy to ekskluzywny klub nieznoszący odszczepieńców. Swoja drogą na lewicy samo utrzymanie się w trendzie tego, co jest aktualnie akceptowane i nikogo nie krzywdzi to też niemały wysiłek wymagający nieustannej czujności. Czujności bez mała rewolucyjnej, że tak sobie pozwolę zażartować.

Oczywiście wszystko to wina Internetu. Bo przecież nie nasza. Kiedyś wąsaty wujek na weselu to był obciach, ale jednak rodzina. Dziś po prostu się go nie zaprasza. A on (metaforycznie i nie) ma prawa wyborcze.

11 myśli na temat “Urok skrajności, czyli skąd w nas uwielbienie histerii

  1. Oj tam miłość do Rosji.Oni potrafią werbować,dobrze płacą i omaszczając to wszystko ideologia sięgając do najgłębszych pokładów ludzkiej głupoty,nienawiści czy czy chęci dorobienia się
    Swoje „matrioszki”rozmieścili po całym swiecie i w miare potrzeb je uruchamiają wyznaczając zadania.
    A te robią swoje.
    I jeszcze jedno
    „A antysystemowość wymaga, no cóż, bycia poza systemem a to wymaga rezygnacji z wszystkich konfitur. Trudny test. W polskiej polityce dotychczas chyba nikt go nie zdał.”
    A Tusk to pies ? Jakie to konfitury żarł „gdy przez osiem ostatnich lat” niejedne sluzby jawne tajne i obupłciowe robiły mu gastroskopie i nic nie znalazły.No może buty -ze drogie
    Co powoduje, ze jemu jeszcze sie chce gdy może spokojniej gdzieś w świecie dożywać swojej emerytury

    Polubienie

    1. Tusk antysystemowcem? Przecież on nigdy nie twierdził że jest „z poza” systemu. CO do konfitur w ostatnich latach to stanowiska jakie zajmował były nieporównywalnie lepiej płatne od krajowego top.

      Polubienie

  2. Na moje to jest tak. Jak sytuacja jest łatwa to polityka jest zdominowana przez mainstream, przepychają się opcje liberalne z konserwatywnymi i progresywnymi. A że jest dobrze, to ulegają one daleko idącej konwergencji i rodzi się postpolityka. A jak się robi trudno, to ludzie zaczynają kombinować, że może jesteśmy w ślepej uliczce, cały konsensus trzeba wywrócić i pójść na całość ze zmianami. Do głosu dochodzą rozwiązania radykalne, rewolucyjne i reakcyjne. Teraz żyjemy w czasach względnie trudnych. Kryzys, pandemia, proxy wojna światowa. Jak nie urok to sraczka.
    Jest jeszcze kwestia piramidy Masłowa. Bezpieczeństwo to dużo bardziej bazowy poziom niż wolność. Jeśli ktoś zaproponuje wymianę wolności na bezpieczeństwo to znajdzie posłuch. Taka w sumie była geneza rządów PiSu. Oczywiście zwykle kończy się to tak, że nie ma ani wolności ani bezpieczeństwa, ale cóż.

    Polubienie

    1. @ kmat
      ‚wymianę wolności na bezpieczeństwo’

      Uderzające że to w sumie jest także założeniem lewicowego kanselowania. Natomiast to co różni truelewicę od trueprawicy jest fakt na jaki zwrac uwagę cytat przytoczony przez marchewę – trueprawica jest po prostu BARDZIEJ PRZEWIDYWALNA. Truelewica zaś zachowuje się jak XVII wieczny arystokrata – nigdy nie wiesz czym poczuje się obrażony i o co wyzwie cię na pojedynek.

      Polubienie

    2. Algorytm YT ze względu na zainteresowania zaklasyfikował mnie ostatnimi czasy jako republikańskiego południowca z USA. I podpowiada rożne kanały. To i klikam :). A on jeszcze więcej podpowiada. I tak patrzę że ci republikańscy oszołomi nie są tak do końca oszołomami. Jest oczywiście TeaParty/MAGA z ich poziomem odjazdu. Ale oglądam sobie ostatnio gościa od surwiwalu który poza naprawdę dobrymi radami w kwestii ostrzenia siekiery czy stawiania płotu mniej więcej raz w miesiącu ma taki atak preperskich teorii spiskowych. Troszkę śmieszno troszkę żal bo gość łyka jak młody pelikan coś co mógłby w 10 minut poddać krytycznej weryfikacji. I z jednej strony w garażu arsenał a zapasy na 20 lat. Z drugiej nie mam wątpliwości że dobry i uczynne sąsiad i ten rodzaj konserwatysty który realnie żyje tak jak wierzy że się powinno. Zero hipokryzji. Więc ewidentnie widzę że „to skomplikowane” a spora część elektoratu to w sumie naprawdę sympatyczni ludzie w szponach szarlatanów typu Trump.

      Polubienie

    3. @ale.konto
      „Uderzające że to w sumie jest także założeniem lewicowego kanselowania.”
      Kurde, że ja na to nie wpadłem 😮 No ale rzeczywiście tak jest.

      „Natomiast to co różni truelewicę od trueprawicy jest fakt na jaki zwrac uwagę cytat przytoczony przez marchewę – trueprawica jest po prostu BARDZIEJ PRZEWIDYWALNA. Truelewica zaś zachowuje się jak XVII wieczny arystokrata – nigdy nie wiesz czym poczuje się obrażony i o co wyzwie cię na pojedynek.”
      Tu nie jestem pewien. Trulewica chce skrajnej równości i skrajnej inkluzywności. To daje jednak bardzo wąskie spektrum. Unikać jakiegokolwiek deprecjonowania jakiejkolwiek mniejszości. TERFy były do przewidzenia. Natomiast truprawica.. a ciul ich wie. Tu jest kilka bardzo różnych trendów, z których każdy ciągnie w bardzo różną stronę. Zresztą widać to po „naszej” konfie. Tam mają libków, kuców, nacków, szurów, moherów i ciul wie co jeszcze. Opcje dość mocno sprzeczne, ale jakoś koegzystujące (do czasu oczywiście). Jak powiesz, że narodowy solidaryzm jest do rzyci, to część się obrazi, część zaklaszcze, a część oleje. Gdyby na far-lefcie powstał jakiś odpowiednik tego, to obejmowałby Zandberga, Tanajnę, Kołodziejczaka, Staśko, Ikonowicza i Sierpińskiego.

      Polubienie

    4. @ kmat
      ‚Kurde, że ja na to nie wpadłem 😮 No ale rzeczywiście tak jest.’

      U truelewicu ten deal ‚wolność za bezpieczeństwo’ nie jest aż tak podkreślany ale przecież na tym właśnie polegał i PRL (i tam też na końcu nie było ani jednego, ani drugiego).

      ‚Tu nie jestem pewien. Trulewica chce skrajnej równości i skrajnej inkluzywności. To daje jednak bardzo wąskie spektrum. Unikać jakiegokolwiek deprecjonowania jakiejkolwiek mniejszości. ‚

      Takie rzeczy są i na trueprawicy. Pamiętam jakąś libertariańską stronę z USA gdzie znajdowały się biogramy wybitnych libertarian z USA. Nie ukrywano że niejeden wybitny libertarianin z tej listy uważał innych wybitnych libertarian z tej listy za lewaków.

      ‚Gdyby na far-lefcie powstał jakiś odpowiednik tego, to obejmowałby Zandberga, Tanajnę, Kołodziejczaka, Staśko, Ikonowicza i Sierpińskiego.’

      I tu racja, obecna Konfederacja to właśnie taka wszechtrueprawicowa organizacja. Przecież taki JKM powinien nie podawać ręki lewakom od narodowego socjalizmu. To trochę jak Solidarność z 1980-81, która była ruchem na ‚NIE’, zamiast spójnym ideologicznie prądem. Tyle że właśnie… właśnie trueprawica takie coś zrobiła, a truelewica nie. Dla truelibków i tu, i tam mamy mgławicę indywidualistów, tylko jedni udają że nic ich nie dzieli a drudzy nie udają.

      Co do truelewicy to tam jest inna ciekawa sprawa. Oni w gospodarce postulują skrajną wyższość Zbiorowości nad Jednostką, a w obyczajówce skrajną wyższość Jednostki nad Zbiorowością. Zbiorowość ma prawo zrobić co chce z majątkiem Jednostki ale musi się dopasować do przekonań Jednostki o jej tożsamości. To też w sumie jest niespójne.

      Polubienie

  3. @ale.konto
    „U truelewicu ten deal ‚wolność za bezpieczeństwo’ nie jest aż tak podkreślany ale przecież na tym właśnie polegał i PRL”
    Tyż.

    „Pamiętam jakąś libertariańską stronę z USA gdzie znajdowały się biogramy wybitnych libertarian z USA. Nie ukrywano że niejeden wybitny libertarianin z tej listy uważał innych wybitnych libertarian z tej listy za lewaków. ”
    Jednak nie odważyłbym się nazwać libertarian truprawicą. Zresztą wystarczy spojrzeć na polskie podwórko. Sierpiński to coś w stylu ekstremalnego Tanajny.

    „I tu racja, obecna Konfederacja to właśnie taka wszechtrueprawicowa organizacja. Przecież taki JKM powinien nie podawać ręki lewakom od narodowego socjalizmu.”
    Pytanie na ile wynika to z lekkiego podejścia do własnych idei. Na moje to bardziej bazuje na z grubsza wspólnym bólu rzyci niż programie, który i tak jest tylko żartem.

    „Oni w gospodarce postulują skrajną wyższość Zbiorowości nad Jednostką, a w obyczajówce skrajną wyższość Jednostki nad Zbiorowością. ”
    Dlatego w sumie są marginalni. Główna oś sporu w Polsce to po prostu indywidualizm kontra kolektywizm. Po 2015 zresztą duże partie się wręcz układały w ciąg od najbardziej zamordystycznej gospodarczo i obyczajowo, do najbardziej liberalnej: PiS-K15-PSL-SLD-PO-N. Dopiero wejście konfy i ewolucja NL zaburzyły ten schemat. Pytanie czy trwale.

    Polubienie

    1. Z tymi libertarianami to różnie bywa, bo amerykańska partia Libertarianie przejawia nieraz publicznie jakieś dziwaczne ciągoty do Moskwy. Nie za bardzo wiadomo czemu – może tak bardzo nie lubią swego kraju, że uznają go za ciemiężyciela wszechświata, który za wszystkimi wojnami stoi.

      Polubienie

Dodaj komentarz