Trybunał Konstytucyjny, jako instrument polityki doraźnej

Skalę krzywdy, jaką rządy PiS zrobiły systemowi politycznemu w Polsce najlepiej widać na przykładzie Trybunału Konstytucyjnego. Obecnie politycy PiS zupełnie otwarcie traktują Trybunał Konstytucyjny, jako ciało w pełni dyspozycyjne i podległe partii. Nikt nawet nie stara się udawać, że prezes/nie prezes Przyłębska w podejmowaniu decyzji kieruje się jakimikolwiek innymi kryteriami niż polecenia z Nowogrodzkiej. Takie podejście ma zarówno swoje przyczyny jak i konsekwencje.

Przyczyną jest grzech pierworodny, jakim było siłowe przejęcie trybunału w 2015 roku. Manewr tyleż udany, co krótkowzroczny. Oczywiście doraźnie taktycznie było to PiSowi potrzebne, ale teraz można śmiało powiedzieć, że TK został zdelegitymizowany, jako narzędzie kontroli prawnej. A to niesie za sobą szereg konsekwencji. Dzisiaj przyjęta zasada, że legitymizacja decyzji wynika z wygranych wyborów, na jaką nagminnie powoływał się PiS tak w 2015 jak i w 2019 roku powoduje, że argumentacja o „nielegalności” jakichkolwiek działań obecnej koalicji kompletnie nie rezonuje w szerszym odbiorze społecznym. Skoro Hołownia z Tuskiem wybory wygrali to samo to daje im prawo do robienia „porządku” w TVP. A meandry prawno-organizacyjne będą sobie rozstrzygać profesorowie prawa ze szkół falenickiej i otwockiej jeszcze długie lata po tym jak ostatni PiSowski nominat z TVP wyleci.

Ale wróćmy do Trybunału. Ów grzech pierworodny obsadzenia TK w sposób nieuprawniony powoduje, że decyzje TK można właściwie bezkarnie podważać. W rezultacie znakomity instrument obstrukcyjny, jakim mógłby dysponować PiS a z którym legalistyczna ex opozycja niewiele mogłaby zrobić traci na znaczeniu. Bo wyroku TK można wszak nie publikować, co zrobiła już premier Szydło. A wyrok nieopublikowany nie działa, więc TK nie działa.

Bałagan? A jakże. Nieprawdopodobny, ale też nie kryzys. Bo zabezpieczenia rozmontował jeszcze PiS. Więc coś, co mogłoby być kryzysem ustrojowym zdecydowanie straciło na znaczeniu. Kultura polityczna zawierał zabezpieczenia przed tego rodzaju sytuacjami zawarte w autorytecie instytucji. PiS wybrał jednak ścieżkę nominowania do Trybunału nie autorytetów prawniczych a partyjnych siepaczy. Teraz, więc nikt nie słucha jęków Przyłębskich, Piotrowiczów czy Pawłowicz. A TK to nie jest „prawnicze weto” tylko instrument kontroli. Ważny instrument który nam Polakom zabrano.