Prowincja – foresight kasandryczny

Polska jest krajem prowincji. Nie prowincjonalnym, ale właśnie prowincji. Jeden z najniższych w Europie poziomów urbanizacji to coś, co ma ogromne skutki finansowe i społeczne.  Europa Zachodnia to kraje w zdecydowanej większości miejskie.  Tam mieszczuchem jest 8 a czasem nawet 9 na 10 mieszkańców. W Polsce 6. Średni rozmiar miast także jest u nas mniejszy. Jesteśmy krajem rozproszonych wsi i miasteczek. Dlaczego to problem?

Otóż taka struktura kosztuje. Bardzo dużo. Miasta to przede wszystkim sposób na lepszą alokację zasobów. Indywidualne i rozproszone domostwa oznaczają konieczność budowy i utrzymania rozległych sieci energetycznych, wodociągowych, kanalizacyjnych. Koszt budowy i utrzymania tych sieci jest zazwyczaj tak duży, że są one efektywnie dotowane przez mieszkańców gęściej zaludnionych obszarów. Wielu sieci (gazowej, kanalizacyjnej) po prostu nie opłaca się budować na zdecydowanej większości terenu. Więc marzenie o „małym domku” na wsi z wszystkimi udogodnieniami realnie musi być marzeniem niesłychanie kosztownym. Ale to przecież nie wszystko. To tylko „twarde” rezultaty. Straszniejsze są te miękkie.

Banałem jest stwierdzenie, że prowincja nie będzie miała teatru czy opery.  Dla 99% ludności te przybytki są równie potrzebne jak kosmodrom. Gorzej, że prowincja nie będzie miała dobrych szkół. Początkowo nie ma to tak wielkiego znaczenia. Poziom początków szkoły podstawowej w wielu przypadkach faworyzuje dzieciaki z mniejszych szkół i klas gdzie większe jest zainteresowanie nauczyciela. Niestety wraz z wzrostem dzieci zwiększa się zapotrzebowanie na wyspecjalizowanych pedagogów, o których trudniej a kiedy się znajdują na prowincji lądują ci gorszej, jakości. Wybór zajęć dodatkowych jest mniejszy a w rezultacie ostatecznie dostępność studiów i dobrych miejsc pracy tak samo.

Podobny proces decyduje, o jakości lokalnych szpitali. Nie bez przyczyny najczęstszym bohaterem historii o lekarskich błędach jest szpital powiatowy. Na prowincji trudniej o dobra pracę, dobrą płacę a w rezultacie własne mieszkanie, (choć tu często pomocą jest dziedziczenie po rodzicach czy dziadkach domu).

Tyle opowieści o przyczynach a teraz przejdźmy do skutków. Prowincja w Polsce się wyludnia. To proces trwały i niepowstrzymywalny. Ma kilka faz i intensywność jest zróżnicowana, ale postaram się przedstawić jak z lotu ptaka to wygląda. Najpierw następuje drenaż mózgów. Najinteligentniejszy narybek, który poszedł na studia nie wraca do domów. Zasiedla miasta. To szybko degeneruje lokalne elity. Utrwala się konserwatywny kierunek a celem władzy staje się raczej administrowanie niż rozwój. To w rezultacie pcha drugi etap drenażu. Już nie mózgów a rąk do pracy. To początkowo drenaż mniej intensywny, ale z czasem przybiera na sile, kiedy dla wielu „centrum interesów życiowych” zaczyna przesuwać się w kierunku odległego o kilkadziesiąt km miasteczka, do którego dojeżdżają do pracy. Oczywiście równolegle swoje robi emigracja za granicę. Wiele wsi zaczyna się wyludniać z młodych i w średnim wieku ludzi z tych właśnie powodów. Raptownie wzrasta średnia wielu i załamują się usługi publiczne. Jest szereg gmin w Polsce gdzie sens prowadzenia szkoły za 5-10 lat po prostu zaniknie. W niektórych liczba uczniów w klasach pierwszych zaczęła niebezpiecznie zbliżać się do liczby nauczycieli.

Równolegle załamią się dochody. Bo dochody są z podatków a tych coraz mniej.  Za to więcej wydatków, bo rozproszona infrastruktura kosztuje a młodych pracujących mieszkańców jak na lekarstwo. Zacznie się wielkie demograficzne wymieranie wsi. I jest ono niepowstrzymywalne. Napływający emigranci zasiedlą miasta. Na wieś napłynie ich relatywnie niewielu i to raczej w wybrane najbogatsze rejony. Przejście fazowe między urbanizacją 60% a urbanizacją 80% będzie brzydkie.

Obecnie widzimy już w PL podział między „starymi miastowymi”, „słoikami” i „prowincją”. On się tylko pogłębi. Duża część słoików wychowujących w miastach dzieci stanie się starymi miastowymi natomiast zasoby słoików zasila emigranci. Prowincji będzie ubywać. A wraz z tym ubytkiem podążą ruchy polityczne. Choć nie tak jak nam się wydaje. Zmiany w mniejszym stopniu dotkną szyldów bardziej agendy i ludzi. Kategorie miejskości/prowincjonalności będą przekraczać tradycyjny podział konserwatywno-liberalny czy wiekowy. Konserwatyzm prowincji będzie się tylko utrwalał, co będzie odzwierciedlało starzenie się lokalnego społeczeństwa. To pozostanie w sprzeczności z progresywizmem (różnie ustopniowanym) obszarów miejskich.

Starzenie się będzie też wyzwaniem dla kraju. Wspominane na wstępie wyludnianie i rozproszenie spowoduje załamywanie się lokalnych systemów opieki. Starzy ludzie w odseparowanych domach będą wyzwaniem dla biedniejących gmin. Wyzwaniem, któremu wiele z nich po prostu nie podoła. To będą ludzkie tragedie, kiedy zniedołężniałych staruszków będzie się wbrew ich woli przesiedlać do ośrodków bliższych miastom i miasteczkom, bo w pobliżu nie będzie ani opieki zdrowotnej ani długoterminowego wsparcia życiowego. To będzie rodzić frustrację a frustracja to zawsze znakomita pożywka dla ruchów politycznych.  Ruchy religijno-polityczne w rodzaju „rodziny Radia Maryja” powinny rozkwitać.

Co więc robić? Warto byłoby planować i przygotowywać się. Np. przygotować kryteria „wygaszania” gmin, poniżej których niezdolne będą do samodzielnej egzystencji. Ocenić też skalę problemu. I przygotowywać ludzi, bo mówimy o procesie, który rozciągać się będzie na dekady. Potrzebny będzie też strategiczny wybór, bo procesom, o których mówię można przeciwdziałać, zignorować je lub je wspierać. Jak już napisałem kilkukrotnie w tym tekście powstrzymać ich moim zdaniem się nie da, choć temat jest politycznie kuszący. Ignorowanie to oczywisty wybór, choć pamiętajmy, że urbanizacja to bardziej oszczędny kraj i wykorzystanie masy rezerw prostych (o zmniejszaniu wpływu na środowisko nie wspomnę), więc może strategicznie warto te procesy wspierać?

19 myśli na temat “Prowincja – foresight kasandryczny

  1. Dodam że rozproszenie ludności (bardzo typowe dla moich rodzinnych, galicyjskich stron) kapitalnie utrudnia wprowadzenie zbiorkomu. Jak się chałupy ciągną kilometrami po górach i pagórach, to nic nie zastąpi starego ale własnego rzęcha.

    Polubienie

    1. W Galicji akurat nie jest tak źle, bo tu pomimo niskiej urbanizacji jest dość gęste zaludnienie. Po prostu powiaty krośnieński i gorlicki wyssą jasielski, gorlicki i sądecki wyssą grybowski, Beskid Niski i Bieszczady się wyludnią, itp. Tu powinno to pójść w miarę bezboleśnie, bo mało jest miejsc gdzie wszędzie daleko. No i może zbiorkom jest kiepski, ale januszobusy dają radę. A w lepszą pogodę to i rower może starczyć.

      Polubienie

    2. Nie ma powaitu Grybowskiej a co do ludności danę za ostatnie 15 lat . To tak Nowosądecki wzrost ludności o 14 % Gorlicki wzrost o 3 % . JAsielski wzrost o 1 % zamist wyludnienia i Krośneiński wzrost o 6 %. Teraz beszczady pomijasz turystykę która tam sie rozwija i modę na bieszczady ale ok weźm Sanocki spadek o 1 % LEski wzrost o 13 % efekt turystyki w tym przeprowadzi na starość ludzi z miast i Beszczadki wzrost o 5 % Za to dla porównania Bytom [Polskie Detrot] – 24 % . A Kraków rzekomo przeludniający się i z szybko rosnącą populacją Wzrost tylko o 2 %

      Polubienie

    3. @ kmat
      Ja liczę Januszobusy jako zbiorkom… 🙂 Ale w swoich rodzinnych stronach znam miejsca gdzie jest z buta godzina w jedną stronę do miejsca gdzie można znaleźć w/w busa. A i Januszobusy to nie PKS który miał połączenia i przez małe zadupia…

      Polubienie

    4. @ale.konto
      A to wiadomo, największe pipidówy szlag trafi. Niemniej wyspy osadnictwa to i w całkiem głębokiej Galicji się utrzymają. Taka wieś podkrośnieńska to nie kurczy się, tylko rośnie. I sektor usługowy tam jest – są pizzerie, cukiernie, supermarkety. Z tym że to są oczywiste sypialnie Krosna.

      Polubienie

    1. Tu raczej masz do czynienia z błyskiem suburbanizacji (polecam szczególnie Poznań jako najbardziej znaczący przykład z podpoznańskimi gminami). Na jakiś czas zamgliło to dane statystyczne ale w przyszłości będziemy mieli do czynienia z inkorporacja przedmieść w modelu Opolskim więc to się zmieni.

      Polubienie

  2. To naturalny proces który przechodzą w różnym stopniu wszystkie kraje na świecie (najbardziej w nim zaawansowana jest Japonia). A marchewa to przedstawia skrajnie pesymistycznie, jako jakąś nie wiadomo jaką apokalipsę. Jasne, że jakieś turbulencje będą, ale rozkwit rodziny radia maryja to już odległa przeszłość. Postępujące wyludnianie prowincji drastycznie ogranicza też jej polityczną siłę, bo o tak małą garstkę wyborców to nawet nikomu się nie będzie chciało zabiegać.

    Polubienie

    1. Problem w tym co wykazałem w danych ze proces u nas to jest wyludnaina średniach miast a wsie wręcz rosną . Więc teza z artykułu jest do kosza.

      Polubienie

    2. Wsie rosną, ale te w obrębie aglomeracji. Zresztą są to wsie już tylko z nazwy. Wieś, gdzie mieszka pilaster, to nawet na pierwszy rzut ok wygląda jak wieś. Ale na drugi już nie. 🙂 W całej wsi tylko jeden facet faktycznie utrzymuje się z rolnictwa – hoduje kozy na mleko dla alergików.

      Wsie typowo wsiowe i małe miasteczka wyludniają się, tak samo jak w Japonii

      Polubienie

  3. sie rosną, ale te w obrębie aglomeracji. Zresztą są to wsie już tylko z nazwy. Wieś, gdzie mieszka pilaster, to nawet na pierwszy rzut ok wygląda jak wieś. Ale na drugi już nie. 🙂 W całej wsi tylko jeden facet faktycznie utrzymuje się z rolnictwa – hoduje kozy na mleko dla alergików.

    Wsie typowo wsiowe i małe miasteczka wyludniają się, tak samo jak w Japonii

    Może u Pilastra w małopolsce dopiero teraz to się zaczyna w końcu podałem danę. Opole to bym wyjebał z analizm bo tam Mniejśzość Niemicka uciekała do Niemiec. Obawiam się ze do Japoni prędko nie dojdziemy.

    Polubienie

  4. Oby tak było w danych z 2020 tego nie widać np powiat Opolski przywołąny spadek w 15 lat o 8 % populacji załóżmy że cześć ludzi wyjechało do Niemiec nie wymeldowując się ale ile 2 tyle wiec spadek o 16 % dalej mniej jak Śląska

    Polubienie

    1. Długoterminowo tak. Zresztą pisałem o uruchamianiu prostych rezerw związanych z gęstszą infrastrukturą. Krótkoterminowo jednak to jest coś co demoluje więzi międzyludzkie i negatywnie wpływa no komfort życia. Co ma zawsze przełożenie na politykę. Taka opieka nad starymi rodzicami to nie jest banalna sprawa.

      Polubienie

    2. Tylko ten etap już jest a starsi ludzie są sobie winnie bo oczekują ze młodzi zrezygnują z pracy by się nimi zająć. i boją się iść do domów opieki

      Polubienie

  5. @banach
    Z mojego doświadczenia wynika że tych domów opieki realnie w Polsce już jest dużo, dużo za mało. Tu zgoda jednak jeśli ktoś się zgodzi czeka w kolejce jeśłi nie jest problem.

    Polubienie

Dodaj komentarz