Kampania 2023 – początki, czyli garść refleksji na start

Pomimo tego, że kampania nieoficjalnie trwa już, od co najmniej pół roku ostatnio wkroczyła w fazę oficjalną wraz z ogłoszeniem daty wyborów. Teraz już można skarżyć w trybie wyborczym, z czego skwapliwie korzysta PO i pewnie korzystać będzie, bo jakość propagandy PiS/TVP w zakresie weryfikacji faktów jest na takim poziomie jak należałoby się spodziewać.

Obserwacyjnie PiS jest w defensywie. Referendum 4xNIE pokazuje raczej propagandowy uwiąd władzy po 8 latach rządów.  Nie oznacza to gwarantowanej wygranej opozycji, ale jednak spore utrudnienia w spójnym kształtowaniu przekazu. Dodatkowo pozostaje kwestia list. Trzymanych w sekrecie do ostatniej chwili. Straciłem już, co prawda jakąkolwiek nadzieję na jakieś radykalniejsze kroki ze strony Solidarnej Polski, ale skala zawodu może być jednak gigantyczna. Ilość miejsc biorących będzie mniejsza a skala potrzeb wobec zagrożenia przychodów z różnorakich spółek i spółeczek jest sporo wyższa.

Oczywiście nie znaczy to wcale, że PiS położył się na plecach i czeka na ciosy. Skądże. Nie ustają wysiłki zmierzające do wylewarowania środków państwowych na potrzeby kampanii PiS (800 plus oraz kampania „referendalna”) oraz twarda walka o nokaut techniczny w postaci rozbicia głosów opozycyjnych w maksymalnie niekorzystny sposób. Z własnym prezydentem nawet arytmetyczna porażka może oznaczać wyborcze zwycięstwo, choć legitymizacja takiego gabinetu będzie słaba, ale wystarczająca do zabezpieczenia zdobyczy i łupów. A o to wszakże chodzi.

Problemem jest równolegle sypiące się państwo. Osiem lat wymiotło ostatnich Mohikanów kompetencji z różnorakich spółek czy ministerstw. Pozostały „orły” chowu własnego niekoniecznie znające się na zarządzanej materii, ale posiadające ów niezbędny „walor krwi”. Dopóki ich pomysły moderowane były przez drugi szereg wszystko, jako tako działało. Ale maczeta zmian dotyka już szeregów trzecich i czwartych. A to oznacza pokaźne braki w zakresie ludzi posiadających realną wiedzę i umiejętności. To i się sypie. A to ujawni się dane wrażliwe, a to staną pociągi, a to dzieciaki z zespołem downa uznawane są za zdolne do pracy. A równolegle te wszystkie persony z partyjnej nominacji muszą prowadzić kampanię. A to walka o życie.

Środowisko zaś nie sprzyja. Inflacja spada głównie teoretycznie, wzrost gospodarczy skurczył się poniżej zera a skala zadłużenia jest epokowa. Bo przecież od dawna nie wystarczy już nie kraść (zresztą władza ma z tym niemałe kłopoty) a trzeba pożyczać ile się da i w sporej mierze poza budżetem.

Na obrzeżach kwitnie Konfederacja mimo wilczego apetytu na konsumpcję psów a więdnie Hołownia pozbawiony świeżości i przy Tusku sprawiający wrażenie niczym początkujący zuch przy weteranie wojennym. Pytanie czy Konfederacji uda się dowieść swoje poparcie, bo skala trupów, jakie mają w szafach jest gigantyczna. Póki, co ich elektoratowi to nie przeszkadza, ale ciągłe testowanie limitów może ich nie tyle przekonać do głosowania na konkurencję, co zobojętnić.

Lewica desperacko stara się utrzymać na wodzy własnych kolorowych szaleńców. I dowieść upragnione 10% do wyborów. PSL z Hołownią walczą o przetrwanie nie do końca chyba wiedząc, kim są ich wyborcy i ginąc po prostu w ogniu wymiany ciosów między Kaczyńskim i Tuskiem. Na obecnym etapie tu już nie jest gra o sukces a walka o przetrwanie. I niemały problem dla opozycji. Potencjał trzeciej drogi w zakresie pozyskiwania elektoratu PiS wydaje się istnieć głównie w głowach jej liderów a nie w rzeczywistości. Tymczasem PiS skutecznie po raz kolejny kłusuje w tradycyjnych wiejskich obszarach. Dla kogo więc jest trzecia droga?

Tymczasem jednak wakacje zmierzają ku końcowi a młodzież wraca do szkół. Kampania zaś dopiero wrzuca drugi bieg. Ciekawe czasy.