Mały Zbysiu mnie zawiódł…

Smuteczek. Bo jednak mimo wszystko mamy do czynienia z takim filmem, który buduje napięcie, aby w ostatniej scenie okazać się kapiszonikiem. Wszystko wskazuje na to, że Ziobro wziął ogon pod siebie i wystartuje z list PiSowskich w nadziei na ocalenie, choć resztek politycznego zaplecza. I ewentualne osobiste bezpieczeństwo w wypadku zmiany władzy (a nuż Duduś prewencyjnie ułaskawi?).

Patrząc z zewnątrz cios w plecy PiSu był nieunikniony. Pozycja Solidarnej (czy jak ona się tam w tej chwili nazywa) Polski była, bowiem sztucznym tworem wynikającym bardziej z fartu w ostatnich wyborach niż z realnego poparcia. Miał, więc Ziobro nadspodziewanie dużo szabel, co spowodowało, że znowu urósł do pozycji potencjalnego delfina. A także nadspodziewanie wiele miał do powiedzenia w wewnętrznych rozgrywkach gdzie jego „szable” oferowały niemałą dźwignię. Jednak coraz bardziej jasne było, że o schedę po Prezesie zawalczyć nie ma szans i nóż w plecy był naturalna konsekwencją. Na to wszystko wskazywały ruchy w różnych resortach obsadzonych przez ziobrową szarańczę skąd środki finansowe wyprowadzane były dość szerokim strumieniem. Długo wydawało się, że sojusz z Konfederacją zbliżoną w poziomach prawicowego odjazdu będzie ruchem, który zapewni odpowiednie zaplecze do walki o schedę.

Wszystko zdechło.

Wątpliwe by w nowym rozdaniu ziobryści władowali do sejmu więcej niż kilka szabel. A to oznacza, że będący poza PiSem lider może zapomnieć o byciu w kierownictwie czegokolwiek. A przecież pod dywanem walczą frakcje „zakonu” i „Morawieckiego”, które łączy tylko nienawiść do Ziobry. Trudno uwierzyć, że w wypadku potencjalnych problemów prawnych Ziobry ktokolwiek z PiS ruszy z odsieczą. Raczej z satysfakcją będą obserwować rozszarpywanie jego i jego ludzi praz kolejne procesy, komisje śledcze i trybunały. Osobna kwestię stanowi Kamiński i jego klika w jakiś tam sposób zazębiająca się z ziobrystami. Ale tutaj mamy do czynienia z dość swoistym bytem mało zaangażowanym w walkę o schedę po Prezesie.

Szkoda, bo liczyłem i obstawiałem bratobójczą voltę Zbyszka. A tu taki zawód.