PiS rzeźnik polskiej prowincji

W warstwie propagandowej nigdy nie było lepiej. Kasa na tereny poza wielkimi metropoliami płynie szerokim strumieniem, powstają nowe inwestycje infrastrukturalne jak przekop mierzei czy Via Carpatia. Politycy obozu rządzącego, co rusz jadą na jakiś zjazd kół gospodyń z tłustymi czekami. Kraina powszechnej szczęśliwości.

Tylko rzeczywistość skrzeczy. Polecam lekturę notki na Kartografii ekstremalnej, która podsumowuje to zjawisko, ale w telegraficznym skrócie: populacja gwałtownie się kurczy, uciekają miejsca pracy, spada, jakość nauczania a jakość usług w tym najistotniejszej opieki zdrowotnej spadła ze złej do katastrofalnej. Blisko dekada rządów PiS przyniosła polskiej prowincji załamanie i zapaść, z jakiej już nieszczególnie ma szansę się pozbierać. A to wszystko przy pełnej aprobacie i nieustannym poparciu dla rządzących.

Szczególnie dewastująca okazała się reforma gimnazjalna. To, co Zalewska zrobiła z edukacją poprzez likwidację gimnazjów pokazuje, że powinny istnieć specjalne poziomy piekieł dla polityków PiS.  System, który wcale sprawnie zaczął sobie radzić z polepszaniem jakości edukacji poza większymi miastami został w kilka lat rozbity w pył. Skutek? Różnice w wynikach testów między wsią a miastami wskoczyły na poziomy, które można spokojnie określić mianem przepaści. A to źle, wręcz bardzo źle.

Edukacja, bowiem była tą rzeczą, która przynajmniej w pewnym stopniu niwelowała negatywne skutki demograficznej katastrofy. Lepiej wykształceni mieszkańcy dawali nadzieję, że lokalne firmy dadzą radę niedobory osobowe zastąpić automatyzacją i robotyzacją. Ale wyedukowana młodzież oznacza spadek religijności oraz większą odporność na tępą propagandę TVPiS. Niedopuszczalne. Więc skazujemy połowę kraju na życie w modernizowanym rezerwacie PRLu. Co zrobią młodzi? To, co już robią, zagłosują nogami. Więc pokolenie dzisiejszych 50-70 latków pogrzebie szansę własnych dzieci i wnuków. Co gorsza zrobią to przekonani o tym, że pomagają.

Wszystko, co daje i tworzy PiS to zatruty owoc. Skutki zawsze są odwrotne od zamierzonych. 500 plus zakończyło się demograficznym załamaniem, reforma edukacji pogorszyła wyniki dzieci, reforma sądownictwa zwiększyła czas oczekiwania na wyrok, przykłady można by mnożyć. Ale nie wszystkie skutki rozkładają się równo. PiS krzywdzi najbardziej te obszary, które stanowią jego bazę wyborczą. Wielkie aglomeracje mimo masy własnych problemów jakoś sobie poradzą. Głosująca ślepo na PiS prowincja już bardzo niekoniecznie. Także uwaga dla wszystkich mieszkających poza aglomeracjami. Te wybory to dla was ostatnia szansa. Kolejnej kadencji PiS wasz świat już nie przeżyje. Ratujcie, co się da.