Symetryzm walczący o wyborczą bierność

Zawsze, kiedy PiSowi zaczyna iść słabo a opozycji, jako tako na odsiecz rusza husaria symetrystów. I tym razem nie zawiedli. Co prawda towarzysz Woś przeszedł z pozycji symetrystycznych na wolontarystycznego poputnika PiSu, który wielbi trawę, po której Prezes stąpa i gotów szturmem brać Tuskowe wiece z okrzykiem „Jaroosław!”, ale mamy jeszcze kochanego red. Sroczyńskiego. On wam udowodni w przydługim tekście, że głosować tak zasadniczo nie warto a Tusk i tak nie zrobi tego, co zapowie. Więc skoro tego nie zrobi to właściwie, co ta trzecia kadencja PiSu przeszkadza?

To już tak znana płyta, że granie jej po wyrokach Trybunału w sprawie aborcji, zapaści służby zdrowia czy sądownictwa to jednak nieco wstyd. Ale przecie nie dla redaktora. Liczy się przecież to, że PiS dowozi te wszystkie „plusy”, a że z małym inflacyjnym „minusem” to jest zdarzenie pomijalne. Bo że niby za Tuska złoty był więcej wart? Ale przestańcie już z tymi faktami. Fakty są zbyt mało symetryczne.

Nie do końca tylko wiadomo jak ta wymarzona partia red. Sroczyńskiego miałaby wyglądać? Co wiadomo? Ano, że „zmęczenie duopolem narasta”, które to hasło niektórzy pamiętają już z wyborów w poprzednim milenium. Ono narasta, co wybory. I jakoś narosnąć nie może. A kolejne „one hit wondery” w postaci Palikotów, Petru, Hołowni, Kukizów odchodzą skompromitowani i rozczarowujący.

Urocze jest też oczekiwanie „zgody ponad podziałami”. Ten mityczny narodowy interes. Kończący się listą (dłuugą listą) spraw, w których krytykować rządu nie można i nie wolno. Typowa zagrywka PiSowskiej piątej kolumny.

Opozycja wyborów wygrać podobno nie chce. PiS na pewno za wszelką cenę nie chce ich przegrać. Jest mu tym łatwiej, że farbowanych lisów pozbył się już dawno. Po stronie opozycyjnej różne Wosie, Sroczyńskie, Mazurki i Kolanki wciąż znajdują czytelników.