I igrzysk!

Kampania jak widać w pełni. A postulaty coraz bardziej absurdalne. Także w kwestii sportowo-korupcyjnej. Więc nasz dzielny i utalentowany prezydent zapowiedział, że będziemy się ubiegać o igrzyska w 2036 roku, (która to będzie kadencja umiłowanego przywódcy?).

Kosztowna obietnica, w grę wchodzą dziesiątki miliardów, ale nie peelenów a twardej waluty. A przecież już samo „ubieganie się” kosztuje. MKOL od lat toczy zażarty bój z FIFA o miano najbardziej skorumpowanej organizacji sportowej na świecie. Szlachetne idee barona de Coubertin’a zwinięto w rulonik i umieszczono tam gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę gdzieś tak w okolicach lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Obecnie to festiwal próżności z coraz bardziej rozległą liczbą konkurencji, które mało, kto ma czas oglądać. Oczywiście nieprawdopodobnie wprost kosztowny i zawsze pozostawiający po sobie infrastrukturalna hekatombę w tym nieszczęsnym mieście, które zdecydowało się być na tyle głupie i naiwne by stać się gospodarzem tej imprezy. Niszczejące obiekty do sportów, których nikt nie uprawia i napompowane inwestycje, z których nikt nie korzysta. A równolegle przecież tych samych pieniędzy nie wydamy ani na armie ani na służbę zdrowia. Nawet na dodatki do coraz nędzniejszych emerytur. No, ale jak będziemy zdychali na raka albo zwyczajnie, jako emeryt z głodu to przynajmniej połechtanym ego.

A tymczasem pod osłoną olimpijskiej flagi przyjadą kolejne statki z ruskim węglem, kolejni migranci z kupionymi od polityków PiS wizami a kolejni Polacy zginą na autostradzie, bo bogatemu pociotkowi w beemce się spieszyło. Grunt to zabawa. Po lekcje dorabiania się na budowie infrastruktury można pojechać do Wołodii. Oni tam z towarzyszami w Soczi robili takie wałki, że nawet Sasin zagwizdałby z podziwu.

Bo to Polska właśnie. Z przodu honor. Z tyłu goła….