Wielkie wymieranie

Pracuję ze sporą liczbą ludzi z rodzinami poza wielkimi miastami. I skala ostatniej fali epidemii na prowincji przeraża. Mama koleżanki ostatnio płakała jej do słuchawki, że nie ma tygodnia bez pogrzebów. Sąsiadkę (termin pamiętajmy na wsi szerszy niż w mieście) znaleziono po kilku dniach w domu. Udusiła się. W piątek dzwoniła do córki, że jest przeziębiona. Oczywisty COVID, choć niestwierdzony.  O tym, że nie była szczepiona nawet nie wspominam. Ot kolejna ofiara tak COVIDu jak i TVP.

Brak polityki rządu w tej materii staje się polityką samą w sobie. Zastanawia mnie natomiast czy to będzie miało swoje polityczne konsekwencje. Póki, co nie ma. Ale pamiętajmy, że polityka ma swoją wbudowaną bezwładność. Nie wiem czy przy świątecznych stołach będziemy rozmawiać o drożyźnie czy raczej o tym, że… Staszek, Basia, Marek… pamiętasz umarł i 3 dni temu był pogrzeb.

Dawno już przestałem udawać, że coś rozumiem z krajowej polityki. Ale duże wrażenie robi na mnie to, co usłyszała w głosie swojej mamy koleżanka. Ten ból, żal i frustrację. Polityka lubi takie emocje. Coś wisi w powietrzu.