Łokcie

Łokcie, cenna rzecz w polityce. Niezbędne do rozepchnięcia się a z zaskoczenia można takim łokciem niezbyt rycersko, ale skutecznie przylać. Wiele razy na tym blogu pisałem, że założenie PiSu o miękkości obozu liberalnego jest o tyle fałszywe, że ten obóz nie tyle nie potrafi grać brudno a po prostu programowo zakłada, że polityka nie powinna wyglądać w ten sposób. Ale też liberałowie zawsze wykazywali cóż „etyczną elastyczność”, kiedy trzeba było realizować cele. A tego, że są sprawniejsi od obozu prawych i sprawiedliwych nie muszę dodawać.

 PiSowcy deklaracje opozycji traktowali, jako specyficzne polityczne teatrum. A sami byli przekonani, że Tusk pójdzie drogą z 2007 roku, kiedy to „hodował PiS” pozwalając na utrzymanie zarówno TVP jak i CBA. Czasy mamy jednak nieco inne, a 8 lat władzy nieco znieczuliło opinie publiczną na krzyki o łamaniu prawa czy Konstytucji. Tym bardziej, że PiS od początku traktował obie te rzeczy mocno instrumentalnie. Teraz robienie męczenników z ludzi zarabiających zdecydowanie więcej od przeciętnego Polaka z rodzina poupychaną na lukratywnych posadach po prostu nie wychodzi. Ale najbardziej zadziwia postawa Prezydenta, który okazuje się największym przegranym całej sytuacji.

Andrzej Duda od początku prezydentury postawił sobie za cel jedno: sprawić, aby to nie Lech Kaczyński był najgorszym prezydentem III RP. I swoje zadanie wypełnia z podziwu godnym zacięciem i konsekwencją. Kiedyś dobrze oceniany poseł i europoseł po wyborze na prezydenta schował swoje prawnicze wykształcenie do szuflady i rozpoczął pałacowe życie. Infantylizm zawsze obecny w jego osobowości, który kiedyś dodawał charakteru dość bezbarwnej postaci do szczętu ją zdominował i mamy do czynienia z pięćdziesięciokilkuletnim dzieckiem na stołku. Takim, które uwielbia być chwalone i nagradzane, ale kiedy ma do czynienia z krytyką lub co gorsza przegra natychmiast się obraża i zabiera zabawki. Tylko, że naprzeciwko jest Tusk.

Umiejętność doprowadzania Lecha Kaczyńskiego przez Tuska do furii przeszła już do legendy. Małe gesty, niewielkie kpiny i stałe atakowanie ego sprawiały, że Lech Kaczyński wielokrotnie tracił cały prezydencki majestat. Ostatecznym rezultatem był katastrofa Smoleńska, bo w sposób bezpośredni wynikała ona z konieczności udowodnienia czegoś Tuskowi. Dziś Tusk robi Dudzie dokładnie to samo a kiedy ten skupia się na berku z Kamińskim i Wąsikiem konsekwentnie dokonuje zmian kadrowych. Równolegle koronkowo wplątując w konflikt Hołownię, który chcąc nie chcąc musi się ubłocić.

Tusk przed wyborami samorządowymi, które są w sporej części większościowe i wymagają montowania szerokich koalicji wpędza PiS w coraz bardziej konfliktowe postawy i zmusza do utwardzania się na skrajnych pozycjach. Rezultat będzie łatwy do przewidzenia. Ciekawie też wyglądają rządowe nominacje, bo sprawiają, że i PSL i PL2050 są niejako zmuszone do ciągłego konfliktu z PiSem.

Sam PiS wydaje się też być w niemałych tarapatach. Ziobro zniknął z obrazka, Morawiecki ogłasza się kandydatem na prezesa i do prezydentury (too soon?), Prezes też chce startował, ale zdrowie, jakie jest każdy widzi, Błaszczaki trzymają karty przy orderach. W tej sytuacji awanturą o Kamińskiego i Wąsika trudno nawet zarządzać a co dopiero politycznie wygrywać. Jak nie idzie to nie idzie.

I jakkolwiek mam ogromną satysfakcję to jednak staram się nie zapominać, że prawdziwa rozgrywka ma miejsce na wschodzie. Tutaj to tylko zabawa w piaskownicy. Za granicą czekają prawdziwe wyzwania i kłopoty.