CBA – karykatura służby specjalnej

Centralne Biuro Antykorupcyjne, kiedy powstawało miało wprowadzić nową, jakość i stać się receptą na korupcję życia publicznego. W lipcu CBA osiągnie pełnoletniość, więc można już śmiało powiedzieć, że instytucja ta poniosła klęskę i to na wszystkich frontach. Mało jest w historii organów, które udało się tak dokumentnie spieprzyć od początku do końca i po których nikt płakać nie będzie. Ostatnie aresztowania i przeszukania to w sprawie afery wizowej a to w Orlenie to łabędzi śpiew bytu, który okazał się być typowym tworem PiSowców.

Zakładał biuro skazany kryminalista, niejaki Kamiński i od początku było wesoło. Osoby z doświadczeniem wiedzą, że korupcja to typowa „white collar crime”, czyli przestępstwo białych kołnierzyków. Jej zwalczanie wymaga nie „agentów” a zdolnych księgowych i prawników. Po kogo więc sięga Kamiński? Bo policyjnych przykrywkowców, którzy latają po Polsce z walizkami pieniędzy usiłując przekupić, kogo się da w ramach prowokacji, dla który przeważnie nie posiadali prawnego umocowania. Na czele ze słynnym „agentem Tomkiem”. Intelektualny poziom tej gromadki jest taki jak możecie się domyślić. A rezultaty bliskie zera.

Problem w takim zwalczaniu korupcji najlepiej zilustrował klasyczny już serial „Zmiennicy”, (bo mistrz Bareja dar obserwacji miał niezrównany a słuch społeczny bliski absolutnemu). W scenie, gdy warszawski taksówkarz na prowincjonalnym CPNie bez trudu kupuje paliwo „na lewo” mrugając okiem, kiedy równolegle wielokrotnie ponawiane prowokacje mające przyłapać nieuczciwego kierownika pozostają kompletnie bez rezultatu. Taka właśnie jest prawdziwa korupcja, jej zwalczanie wymaga analizowania a ewentualne prowokacje znajomości kodów społecznych, których poznanie trwa latami.

CBA, więc nie wykryło żadnej wielkiej afery, nie wykryło tez ani dużej ani średniej. Po drodze przez kilka lat było kierowane przez „prawomyślne” kierownictwo, ale jedyne, co miękkie serduszko niejakiego Wojtunika osiągnęło to zakonserwowanie politycznej jednostki wpływu, co później znajdzie wyraz w serii niejasnych powiązań i przecieków podczas rządów PO. Ale kulminacja degeneracji służby nastąpi po powrocie pod władzę PiSu.Otóż CBA latami okradała ich… kasjerka. Nie żeby było to trudne w ramach służby, dla której zwalczanie korupcji polega na lataniu po Warszawie z walizką forsy i proponowania łapówki każdej napotkanej osobie. Tym nie mniej dla fachowców od zwalczania korupcji jest to dyskwalifikujące w sposób absolutny. Tak od tego momentu możemy mówić, że ludzie pracujący w CBA nie są (delikatnie rzecz ujmując) crème de la crème polskich służb specjalnych. Zresztą jak ktoś ma wątpliwości to wystarczy obejrzeć jakikolwiek wywiad z owym „agentem Tomkiem”. Głupi i głupszy w swojej kolejnej odsłonie powinni nakręcić w CBA, jako dokument.

Na szczęście dla nich nauczyli się obsługiwać komputery w stopniu umożliwiającym korzystanie z nowoczesnych narzędzi inwigilacji i to, co w najbliższych miesiącach zapewne nastąpi to wykazanie, że CBA stało się tym, o czym wszyscy ostrzegali. Polityczną policją i rodzajem prywatnego PiSowskiego SB. To już nie jest pytanie czy ten cały jarmark zlikwidować, ale kiedy. No i ilu funkcjonariuszy podzieli losy założyciela w nieogrzewanych więziennych celach.