O niezbyt cnotliwej pannie S. w duchu eufemizmów i metafor

Była sobie niegdyś moi drodzy Panna S. W młodości piękna i pełna adoratorów i admiratorów, którzy za nią gotowi byli nie tylko na odsiadkę, ale też pisali bardzo piękne piosenki. Ale lata mijały ustrój się zmienił, uroda nieco przyblakła a nasza bohaterka zmuszona była do dokonywania coraz to trudniejszych wyborów. Bo wraz z przemijającą urodą ilość absztyfikantów uległa radykalnemu zmniejszeniu a ci, co pozostali nie grzeszyli ani urodą, ani wzrostem a tym bardziej pełnym uzębieniem.

Rachunki jednak nie opłacą się same, więc weszła Panna S. w związek z człekiem niezbyt urodziwym i z trudnym charakterem, ale posiadającym ostateczny afrodyzjak – władzę. A dla władzy wiadomo można w duchu kompromisu nieco nagiąć wyznawane konserwatywne wartości i wykrzesać z siebie entuzjazm dla mało romantycznego w tym wieku fellatio. Romantyzmu może nie było, ale usługi kurtyzany Panna S. świadczyła dobrze i była za nie sowicie wynagradzana. Może niekiedy przeszkadzały jej pogardliwe spojrzenia obserwujących owe publiczne afekty widzów, ale szybko nowa sukienka czy torebka pozwalała zagłuszyć wyrzuty sumienia. Które zresztą po latach nieco obumarło.

Ale jak to często w życiu a dużo rzadziej w bajkach bywa nasz stały klient stracił władzę. A co za tym idzie oburzona Panna S. utraciła źródło dochodu. I teraz idzie demonstrować wespół z rolnikami. Stara kurtyzana na barykadzie. Bardziej śmieszna niż straszna. Brzydka i bezzębna. Niepotrzebna.

Wpis dedykuję wielbicielom wulgarnej dosłowności w komentarzach i pewnemu nieżyjącemu od lat bardowi, który o Pannie S. pisał bardziej sentymentalnie. Ciekawe, co napisałby dzisiaj.

Małpa z brzytwą, czyli jak PiS zarządzał państwem

Wygląda na to, że te ledwie kilka komisji śledczych, jakie powstały już zdołało ujawnić obraz całkowitej degrengolady państwa zarządzanego przez PiS. Oczywiście często mówiono o politykach związanych z PiSem, jako o bandzie niekompetentnych idiotów jednak nawet mimo to skala głupoty poraża. Nie, dlatego że skala chciwości jest epokowa, (choć to też), ale też zaskakuje brak nawet elementarnych zabezpieczeń od odpowiedzialności prawnej. Kiedyś głosiłem opinię, że mimo wszystkiego, co wiemy o politykach PiS o skazania będzie trudno. Jednak obecnie coraz bardziej oczywiste staje się to, że do końca kadencji spora ilość ludzi przy nawet minimalnym wysiłku systemu sprawiedliwości może wylądować za kratami. Tam naprawdę panowała zasada, że „po nas choćby potop”.

Zabawne są choćby inauguracyjne spotkania komisji śledczych gdzie chętni do zeznań na wyprzódki informują, że będą sypać. Powodując tym niemałą konfuzję w samej komisji. Po czym ex minister sprawiający, mimo akademickiej przeszłości, wrażenie człowieka niezbyt intelektualnie lotnego odmawia zeznań, co w świetle publicznych obrad komisji obciąża go w stopniu większym niż ciągłe zasłanianie się brakiem pamięci będące częstą przypadłością innych przesłuchiwanych. Komisja podsłuchowa ma problem, bo podsłuchiwano więcej własnych polityków niż tych z opozycji. A przecież to dopiero nieśmiałe początki. Wigor odzyskało będące na przednówku likwidacji CBA, co rusz odkrywając kolejne afery niczym ślepiec kolory po odzyskaniu wzroku.

W tle po cichutku w sondażach KO rozminęło się z PiSem a ten ostatni rozbija kolejne betonowe podłogi poparcia. Bez TVP obsadzonej hunwejbinami rewolucji, bazując na amatorskich szczujniach typu „TV Republika” zdecydowanie traci grunt pod nogami. A niedługo i ci hunwejbini zaczną przymierać głodem, bo sieroty po TVP przyzwyczaiły się do sutych pensji a właściciele nowych kaczystowskich mediów znani są raczej ze skąpstwa niż szczodrości. Ostatnim bastionem PiS pozostaje prezydentura, ale nie wygląda na to żeby Andrzej Duda mógł liczyć w szeregach PiSu na jakiegoś sensownego następcę. Mateusz Morawiecki, bowiem może mieć sporą trudność w doczekaniu do wyborów poza murami aresztu śledczego. Jest jeszcze Trybunał Konstytucyjny, ale tu nawet pomimo sytuacji z tzw. „zmiennikami” kalendarz jest dla PiS nieubłagany.

W tle mamy kolejne „megaprojekty” PiS, w których najczęściej chodziło o to by „jechać” a nie dowieźć cokolwiek. Bo jazda umożliwiała obfite dojenie państwowej kasy a to z kolei spowodowało kompletny brak chęci na rzeczywistą realizację czegokolwiek. Poza obfitym podlewaniem agencji PR, ale wiele wskazuje, że tu pieniądze się kończą i entuzjazm w stawaniu „murem” za różnymi fantasmagoriami kończy się wraz z nimi.

Pozostaje tylko żal zmarnowanych ośmiu lat.

Ku otchłani

Dawno temu przy okazji któregoś tam z okazji wpisu o tym ze swobodny dostęp do broni to zły pomysł natrafiłem na postać Jacka Hogi z Fundacji „Ad Arma”. Człowiek nie z mojej bajki, ale spostrzeżenia w temacie np. głupoty taktyki przemienienia każdej miejscowości w twierdzę w momencie zbrojnej napaści wygłaszane na lata przez wojną w Ukrainie były ciekawe i nawet do mnie trafiały.

To chyba sprawiło, że ostatnio You Tube podpowiedziało mi przydługi film z refleksjami autora na tematy różne. Zaczyna od Argentyny, aby płynnie przejść do refleksji temacie liberalizmu, (który zwyczajowo myli z kalizmem tyle, że w odróżnieniu od korwinistów stawia na inne wyjątki) flow śmiało zmierza w przewidywalnym kierunku. Są oczywiście i szczepionki i wiodąca rola chrześcijaństwa. Z ciekawszych rzeczy mamy refleksje o zamożności i wysokiej pozycji polskich chłopów w czasach pierwszej rzeczypospolitej. Zasadniczo szuria w odcieniu jakichś ¾ Brauna, ale z trajektorią, która wskazuje na 100% Braun w najbliższych latach.

Czemu o tym piszę? Otóż mam wśród znajomych ludzi na różnych etapach tej spirali.  Nie do końca wiem jak to odwrócić, a kiedy jest już za późno. Ale pierwszy raz zobaczyłem ten wir w formacie video w tak skondensowanej formie.

Nawalny – śmierć oczekiwana, ale dlaczego akurat teraz?

Rosja zabiła Aleksjeja Nawalnego. Czy zabił go Putin czy ktoś działający na jego zlecenie, a może nawet jakiś entuzjasta bez zlecenia to mało istotne. Nie żyje i to trwale podcina jakiekolwiek szansę na zmianę w Rosji. I ucina spekulacje w temacie Rosji bez Putina. Ona jest po prostu niemożliwa. Wszystko wskazuje na to ze właśnie taką wiadomość niespodziewany zgon w łagrze miał wysłać i światu i samym Rosjanom.

Osobiście nie mam złudzeń co do tego, że sam Nawalny żadnym opozycjonistą w zachodnim znaczeniu tego słowa nie był. Ukształtowano mu piękną legendę, ale też sporo niewygodnych faktów zdołano w niej pominąć. Jak na przykład flirt z radykalną rosyjską prawicą, za który wyleciał z szeregów bardziej zachowawczej opozycji. Ale nie wydaje się, że to oblicze jak i to bardzo prodemokratyczne były prawdziwe. Nawalny był po prostu utalentowanym politykiem z ogromnym pragnieniem władzy. Chciał rządzić Rosją.

Rządzenie Rosją oznaczało konieczność zastąpienia Putina. Dlatego Nawalny starał się przedstawiać Rosjanom nie, jako demokratyczny opozycjonista, ale taki lepszy Putin, który wypleni korupcję, ale też zadba o wielkoruskie interesy. Będzie dostarczał wzorem Putina te godnościowe ego-tripy jak pozyskanie Krymu. Jego powrót do Rosji po próbie otrucia był ambitną próbą pozostania w wielkiej grze. Prawdopodobnie posiadał informacje wskazujące, że koniec Putina jest bliski. Oraz wsparcie jakiejś potężnej grupy interesów. Coś, co w Rosji nosi nazwę „kriszy”.

Dziś jasne jest, że Nawalny i jego protektorzy przelicytowali. Putin konsoliduje władzę przed wyborami i przechodzi w tryb dyktatorski. Usunięto pozory demokracji a wybory mają mieć czysto plebiscytowy charakter. To oczywiście wymagało usunięcia nawet potencjalnych konkurentów tym bardziej, że takie pomysły Nawalnego jak głosowanie strategiczne na niekremlowskich kandydatów zdołały sporo krwi napsuć. Eliminując Nawalnego pokazuje niczym Cortez palący statki „ani kroku wstecz”. Nie ma żadnych opcji alternatywnych. No i co ważniejsze: dorwę każdego, niezależnie, jaką „kriszę” posiada. Bo przede mną żadna osłona cię nie uratuje.

Czy jednak jest to świadectwo siły Putina? Co po wyborach. Mamy pewne sukcesy w Ukrainie (okupione zwyczajowo morzem trupów z glubinki), ale sytuacja gospodarcza nie napawa optymizmem. Rezerwy się kurczą, Ukraińcy uporczywie nie chcą się dogadywać a poplecznicy w zachodnich rządach boją się odzywać. Potrząsanie szabelką spodobało się Rosjanom, ale Europę przeraziło a przecież nawet po wojnie gdzieś trzeba tę ropę i gaz sprzedawać. Wybór Putina może być początkiem nowej mrocznej epoki, ale też równie dobrze ostatnim hura upadającego reżimu.

Ta śmierć jest, więc w istocie finałem przedłużonego samobójstwa. Decyzję Nawalny podjął wracając do Rosji. Nie był jednak Nawalny ani romantykiem ani głupcem. Zdawał sobie sprawę z ryzyka. Uznał, że ryzyko jest warte nagrody. Nie sądzę, że na Nawalnym „czystka” się zakończy. Wkrótce wiele wpływowych osób w Rosji może przekonać się jak zdradliwe bywają okna na wyższych piętrach czy jak dziwnie może smakować spolonizowana herbata…

Problem Hołowni

Oglądam sobie któryś już kolejny sondaż prezydencki i myślę sobie, jakim problemem staną się niedługo prezydenckie ambicje Szymona Hołowni dla… niego samego. Nasz biedny Szymuś, bowiem myśli w skrytości serduszka, że będzie jak, w 2020 kiedy był taki jazzy i fresh a wszyscy lgnęli, aby go popierać. Teraz niekoniecznie tak będzie, co postaram się pokrótce uzasadnić.

Na początek weźmy sprawę oczywistą dziś już Szymuś nie może przedstawiać się, jako osoba z zewnątrz poza sporem politycznym. Na dobre i na złe związał się z antyPiSem i o lawirowaniu nie ma mowy. Ale ponieważ elektorat PiS póki, co w zdyscyplinowany sposób głosował na dowolną ciamajdę wskazaną przez Prezesa to nie traktujmy tego, jako zbytniego upośledzenia. Tym bardziej, że elektorat PiSu ostatnio tak jakby się kurczy. Ten miękki z powodu skali przewin i pazerności partii ujawnianych w mediach a ten twardy mocno podgryza biologia.

Hołownia ma dużo poważniejszy problem związany z modelem partii, jaki zbudował. PL 2050 nie jest partią wodzowską. To nie było by takie złe. PL 2050 jest partią jednowymiarową i płytką. A to już dużo gorsze. Bo wszyscy członkowie PL 2050 są tam z powodu Szymona Hołowni. To ON określa, jakie partia ma poglądy i to ON jest jej jedyną wartością dodaną. Bez Hołowni to stadko nie ma tak naprawdę żadnych wspólnych mianowników. A teraz zobaczmy, jaka mamy perspektywę dla polityków tej partii w przypadku wyborczego sukcesu Hołowni w wyborach prezydenckich? Żadnej. Wygrana Hołowni oznacza pewną dezintegrację jego ruchu. Jacyś zausznicy uratują się oczywiście w kancelarii prezydenta, ale to strategia na góra kilka lat. Czy w interesie zaplecza Hołowni jest, więc jego wygrana w wyborach prezydenckich? W mojej opinii nieszczególnie. A co gorsza wraz ze zbliżającymi się wyborami zwiększać się będzie presja ze strony PO. Która to partia nie wisząc na jednym człowieku w dalece mniejszej skali zagrożona jest przez wyborczy sukces Rafała Trzaskowskiego. Ba on tutaj ma wartość pozytywną, bo otwiera posadę w warszawskim ratuszu dla kolejnego ambitnego młodego polityka (obojga płci 😉 ). A ponieważ spora część polityków związanych z Hołownią właśnie z PO się wywodzi, więc powroty do macierzystej partii są, co najmniej prawdopodobne.

Co może zrobić Hołownia? Niewiele. Teoretycznie powinien pogłębić partię, wyłonić i promować liderów, którzy mogliby go potencjalnie zastąpić. Ale tacy liderzy to śmiertelne zagrożenie w wypadku, kiedy przegrałby wybory prezydenckie. Więc moim zdaniem tego nie zrobi. Mógłby też pogłębić ofertę programową partii i uczynić ją bardziej wyrazistą politycznie. Ale taka wyrazistość to tylko problem w kontekście wyborów prezydenckich, kiedy trzeba mobilizować maksymalnie szeroki elektorat.

PL 2050 jest, więc zakładnikiem prezydenckich ambicji Hołowni. Rozwiązania na horyzoncie nie widać a wbrew pozorom im lepiej wodzu wypada w sondażach tym większy ma problem. Więc na jego miejscu bym się jeszcze nie cieszył i nie planował na razie zmian wystroju pałacu namiestnikowskiego.