Nawalny – śmierć oczekiwana, ale dlaczego akurat teraz?

Rosja zabiła Aleksjeja Nawalnego. Czy zabił go Putin czy ktoś działający na jego zlecenie, a może nawet jakiś entuzjasta bez zlecenia to mało istotne. Nie żyje i to trwale podcina jakiekolwiek szansę na zmianę w Rosji. I ucina spekulacje w temacie Rosji bez Putina. Ona jest po prostu niemożliwa. Wszystko wskazuje na to ze właśnie taką wiadomość niespodziewany zgon w łagrze miał wysłać i światu i samym Rosjanom.

Osobiście nie mam złudzeń co do tego, że sam Nawalny żadnym opozycjonistą w zachodnim znaczeniu tego słowa nie był. Ukształtowano mu piękną legendę, ale też sporo niewygodnych faktów zdołano w niej pominąć. Jak na przykład flirt z radykalną rosyjską prawicą, za który wyleciał z szeregów bardziej zachowawczej opozycji. Ale nie wydaje się, że to oblicze jak i to bardzo prodemokratyczne były prawdziwe. Nawalny był po prostu utalentowanym politykiem z ogromnym pragnieniem władzy. Chciał rządzić Rosją.

Rządzenie Rosją oznaczało konieczność zastąpienia Putina. Dlatego Nawalny starał się przedstawiać Rosjanom nie, jako demokratyczny opozycjonista, ale taki lepszy Putin, który wypleni korupcję, ale też zadba o wielkoruskie interesy. Będzie dostarczał wzorem Putina te godnościowe ego-tripy jak pozyskanie Krymu. Jego powrót do Rosji po próbie otrucia był ambitną próbą pozostania w wielkiej grze. Prawdopodobnie posiadał informacje wskazujące, że koniec Putina jest bliski. Oraz wsparcie jakiejś potężnej grupy interesów. Coś, co w Rosji nosi nazwę „kriszy”.

Dziś jasne jest, że Nawalny i jego protektorzy przelicytowali. Putin konsoliduje władzę przed wyborami i przechodzi w tryb dyktatorski. Usunięto pozory demokracji a wybory mają mieć czysto plebiscytowy charakter. To oczywiście wymagało usunięcia nawet potencjalnych konkurentów tym bardziej, że takie pomysły Nawalnego jak głosowanie strategiczne na niekremlowskich kandydatów zdołały sporo krwi napsuć. Eliminując Nawalnego pokazuje niczym Cortez palący statki „ani kroku wstecz”. Nie ma żadnych opcji alternatywnych. No i co ważniejsze: dorwę każdego, niezależnie, jaką „kriszę” posiada. Bo przede mną żadna osłona cię nie uratuje.

Czy jednak jest to świadectwo siły Putina? Co po wyborach. Mamy pewne sukcesy w Ukrainie (okupione zwyczajowo morzem trupów z glubinki), ale sytuacja gospodarcza nie napawa optymizmem. Rezerwy się kurczą, Ukraińcy uporczywie nie chcą się dogadywać a poplecznicy w zachodnich rządach boją się odzywać. Potrząsanie szabelką spodobało się Rosjanom, ale Europę przeraziło a przecież nawet po wojnie gdzieś trzeba tę ropę i gaz sprzedawać. Wybór Putina może być początkiem nowej mrocznej epoki, ale też równie dobrze ostatnim hura upadającego reżimu.

Ta śmierć jest, więc w istocie finałem przedłużonego samobójstwa. Decyzję Nawalny podjął wracając do Rosji. Nie był jednak Nawalny ani romantykiem ani głupcem. Zdawał sobie sprawę z ryzyka. Uznał, że ryzyko jest warte nagrody. Nie sądzę, że na Nawalnym „czystka” się zakończy. Wkrótce wiele wpływowych osób w Rosji może przekonać się jak zdradliwe bywają okna na wyższych piętrach czy jak dziwnie może smakować spolonizowana herbata…