Smutek

Luty nie sprzyja radosnym informacjom. Najgorsze płyną z USA, które od wielu miesięcy nie mogą poradzić sobie z przepchnięciem pomocy militarnej dla Ukrainy przez parlament. Ukraina stała się zakładnikiem politycznego sporu w Ameryce, a co gorsza na horyzoncie nie widać możliwego rozwiązania. Teoretycznie w partii republikańskiej jest zgoda, co do wsparcia Ukrainy, ale tak jego powiązanie z kwestią bezpieczeństwa granicznego na granicy z Meksykiem jak i polityka totalnej obstrukcji realizowana przez frakcję pro-Trumpowską skutecznie blokują wszelkie próby kompromisu. Trumpowi zależy na zaognieniu kryzysu granicznego do maksimum gdyż ma słuszne wrażenie, że bez takiej polaryzującej kwestii może nie dowieźć wyborczego zwycięstwa. Zwłaszcza, że prawybory udowadniają dominację trumpistów, ale też pokazują ogromną demobilizację republikańskiego elektoratu. Co na szczęście dla świata nie wróży zbyt dobrze w kontekście listopadowych wyborów powszechnych.  Oczywiście to jednak Trump, więc zakładanie jego porażki w lutym może skończyć się jak 8 lat temu jak niektórzy zakładali, że wygra Clintonowa. Teraz jednak nikt Trumpa nie lekceważy wydaje się natomiast, że wielu go zdecydowanie przecenia.

Na Trumpa na pewno liczy Putin. Uruchomił w tym celu swoją najpopularniejszą amerykańską marionetkę niejakiego Tuckera Carlsona. Ciekawa osobowość, latami jedna z „kotwic” Fox News i kreatorów Trumpa w końcu po przegranej w 2020 tak zaangażował się w tezę o wyborczym fałszerstwie, że aż do walki ruszyli producenci maszyn do głosowania. A to już było na poważnie i tu odszkodowania za łgarstwo szły w setki milionów $. Tego nawet właściciel Foxa nie wytrzymał i pozbył się swojej „gwiazdy”. Ta zaś udała się do Internetu by dalej karmić swoimi odkryciami rzeszę fanów. Ale ponieważ karierę Carlsona ktoś zasponsorował podobnie jak jego medialny come back a długi trzeba spłacać udał się on do Moskwy, aby zrobić starannie wyreżyserowany wywiad ze sponsorem całej imprezy Władimirem Putinem.

Wywiad rozplanowany był starannie, Carlson zadawał skrupulatnie przygotowane pytania a Putin udzielał równie gruntownie przygotowanych pod amerykańskiego widza odpowiedzi, których czas zupełnie przypadkiem dawał się łatwo podzielić na Tik Tokowe „rolki”. Ukrainy oczywiście nie ma, są jedynie pradawne rosyjskie ziemie, na których zupełnie przypadkowo znaleźli się w dużej liczbie ludzie, których chyba należy nazywać nieuświadomionymi Rosjanami. Putin jak tylko ich uświadomi to jak najbardziej zatrzyma się, zawrze pokój i USA będą mogły wrócić do własnych praw. Smród monachijskiej narracji bywa dławiący. Ale w tle wybrzmiewa coś jeszcze. Łaknienie tego, aby wybór Trumpa okazał się kolejnym cudem domu branderburskiego. W końcu Trump obiecał wojnę zakończyć 24 godziny. Gdyby nie to, że i my jesteśmy wskazani w wywiadzie w charakterze wroga to ta wiara psychopaty w zapewnienia patologicznego kłamcy byłaby nawet zabawna.

Po drodze Donald Tusk na Twitterze zdecydował się skrytykować decyzję Senatu USA wskazując na dziedzictwo Reagana. Tak pono robić nie wypada, bo do USA musimy kierować jedynie gesty wiernopoddańcze typu Andrzej Duda. Problem w tym, że Donad Trump sensu obecności USA w NATO specjalnie nie widzi. I może jego autarkiczna wizja USA jest głupia i niebezpieczna, ale spora część amerykanów ją popiera. Wbrew oczywistym własnym interesom, ale Brexit też tak zaczynał.

Tymczasem na Ukrainie Zełenski odwołał naczelnego dowódcę gen. Załużnego. Kierowały nim pobudki raczej polityczne Załużny wydaje się dość oczywistym kontrkandydatem coraz bardziej wracającego do swoich oligarchicznych korzenie prezydenta. Problem polega na tym że kraj prowadzi wojnę. I to może być gorzej niż zbrodnia, ale błąd. Optymizmu ostatnio mało. Oby wiosna przyniosła go więcej.