USA – obserwacja i refleksja

W ramach ogólnej obserwacji polityki w USA zauważam że Trump ma ciekawą strategię. O ile standardowo w takich wyborach chodzi o to by być akceptowalnym dla jak największej ilości wyborców to podejście Trumpa było od zawsze inne. On chciał zradykalizować wystarczającą ilość wyborców by to przyniosło mu zwycięstwo.

Trump wypłynął na absurdalnym zupełnie ruchu negującym miejsce urodzenia Baracka Obamy. Te postulaty płynnie połączył z całym szeregiem teorii spiskowych. Fenomenem Trumpizmu jest niesamowita zdolność do integracji poglądów skrajnych które w warstwie logicznej są i wzajemnie i wewnętrznie sprzeczne. W jakimś stopniu przypomina to naszą swojską Konfederację gdzie pod jednym dachem zrzeszeni są paleoliberałowie, neonaziści i ruscy agenci i wszystko działa. Słabością republikanów jest to że Trump w istocie tę partię porwał. Fala odejść zwłaszcza w ostatnich miesiącach wskazuje że poziom kretynizmu staje się zbyt duży nawet dla obytych w szaleństwie republikańskich weteranów. Co jednak umiarkowanie przenika do przeciętnego republikańskiego wyborcy z bible beltu.

W normalnych wyborach radykalizacja to samobójcza strategia. Ale w USA z tym przedziwnym XVIII wiecznym systemem elektorów celowana akcja w odpowiednim elektoracie może dać zaskakująco pozytywne rezultaty. Tak jak dała w 2016 roku. Jednak tutaj kluczem jest odpowiedni kontrkandydat. Mimo wszystkich swoich wad Biden nie wydaje się być taką osobą.