Elon

Oglądałem ostatnio kolejny ciekawy program rozbijający na czynniki pierwsze dokonania kosmiczne „genialnego” Elona Muska. I trzeba przyznać że ma on talent do wciskania kitu przy którym blednie nawet Donad Trump. Jego sukcesy które są relatywnie drobne i niezbyt imponujące technicznie rozdmuchiwane są do rozmiarów epokowych a porażki cichutko zamiatane pod dywan i zapominane mimo wcześniejszego rwetesu. Musk dowozi naprawdę mało a to co dowozi jest liche i nie działa (wyjątkiem jest kwestia elektromobilności). Ale amerykańska giełda Muska kocha miłością szczerą i bezgraniczną, zasypując miliardami niezależnie od koniunktury. I to jest już samo w sobie niesamowite.

Mamy więc Teslę. Która robi trzy modele samochodów na krzyż. Auta są drogie, infrastruktura do ładowania skromna, szczególnie w Europie. A mimo wszystko sprzedają się niczym ciepłe bułeczki (przynajmniej do zeszłego roku w tym coś zaczyna trzeszczeć) a wycena giełdowa firmy bije rekordy. Poza tym SpaceX czyli firma która ma wysłać człowieka na marsa Marsa. Póki co udaje się jej wynosić w konkurencyjnych cenach ładunki na niskie orbity. Co skapitalizowała tworząc globalny Internet w postaci Starlinka. Problem polega że dalsze plany lotów na księżyc i na marsa Marsa grzęzną w nieudanych koncepcjach i zawalanych kolejnych obiecanych deadline’ach.

Ale to sukcesy. A co pod dywanem? Otóż zacznijmy od Hyperloop aktywnie do niedawna promowanej koncepcji absurdalnie powiększonej poczty pneuatycznej do transportu ludzi. Ilość osób które promowały tę niewykonalną bzdurę jest przerażająca.  No ale żarło, żarło aż… zdechło. Po cichutku w zeszłym roku. Ale to nie koniec bo nasza genialna Tesla od lat obiecuje pełną autonomię prowadzenia pojazdów. Lada chwila. Już. W tym roku. Najdalej w następnym. I tak w kółko. Póki co ilość pozwów po wypadkach w wyniku autonomiczności „częściowej” jest w stanach podobno potężna. Ale na tym się „osiągnięcia” Tesli nie kończą. Bo Tesla robi ciężarówki. Też elektryczne, prawie autonomiczne i nieosiągalne. Choć po raz kolejny już w tym roku, już w następnym. No ale to jeszcze nie koniec Tesli bo kilka lat temu próbując przykryć kolejny zawalony termin przedstawił Elon nowy projekt pick-upa. Typowo na rynek USA gdzie takie monstra uchodzą za auta rodzinne, z nierdzewnej szczotkowanej blachy bo kto bogatemu zabroni. Teraz odkrywają dlaczego koncept auta z nierdzewki doprowadził do grobu firmę innej legendy John’a DeLorean’a trzy dekady wcześniej. Zdziwieniu nie ma końca. Kończą się za to zamówienia a wyprodukowane auta muszą być ekspresowo poprawiane bo np. odpadają nakładki na pedał gazu. Kwestie deklarowanej dzielności terenowej litościwie pomińmy milczeniem.

W kosmosie lepiej? Oj nie bałdzo, nie bałdzo. Supeciężka i supernowoczesna rakieta ma problemy żeby dowieźć na księżyc ładunek który archaiczny Saturn V woził od jednego machu. A księżyc to przecież ledwie przystanek w drodze na marsa Marsa. A gdzieś tam z boku nie wiadomo po co Musk kupił Twittera aby przemianować go na X i pogrążyć w stratach. Bo kto bogatemu zabroni. Jak widać nikt. Zwłaszcza że cały amerykański establishment doznaje miękkich kolan w kontakcie z tym gościem. A on po raz kolejny wyjdzie na scenę i obieca że na Marsie marsie już za dwa lata.

Po drodze oczywiście mamy lansowanie się na skrzyżowanie Edisona z Teslą. Liczne wizyty w talk shows, kolejne dzieci i życiowe partnerki. I rozliczne ego-tripy. Jest Elon charakterystyczny dla współczesnej ameryki ery post zimnowojennej. Bo jego biznes to nie jest wydmuszka. Naprawdę pchnął rewolucje w e-mobilności niemal samodzielnie i zasłużenie dzierży pozycję lidera. Ale też skala taryfy ulgowej jaką cieszą się jego nawet najbardziej absurdalne pomysły i miliardy dolarów jakie przepalają to jest coś nieosiągalnego nawet dla Chin czy Japonii. Ciekawe jakie dziedzictwo po sobie pozostawi.